Skupmy się jednak na tej, bo spadła do mnie, jak z nieba. Kosztowała 3 zł i gdy tylko ją ujrzałam, już wiedziałam, że będzie dla mnie nie lada gratką. Identyfikacja nie może być trudna przy tak charakterystycznej lalce!
A jednak, w domu szok: nie jestem w stanie znaleźć jej zdjęć. Owszem, są indyjskie Dolls of the World, nawet w takich samych ciuszkach, z podobnym ułożeniem dłoni, wszystkimi dodatkami, jakie pasują mojej... ale każda czymś się różni od mojej. Tak, jakbym miała składankę kilku różnych India Dolls.
Ubranko pierwsze po lewej: żółto-czerwone sari. U mojej czerwień jest złamana różem, ale wzór na taśmie jest taki sam.
Kolor koszulki właściwie jak u Hinduski z moldem Teresa, jednak u mnie nie ma złotego wykończenia.
Ta za to ma takie samo ciałko (jak większość lalek z lat 80. więc chyba nie powinnam się tym tak podniecać)
Makijaż wygląda, jak u klona...
Była podpisana jako Barbie in India 1993. Ale, niestety, blondyna...
Teraz pora spojrzeć na moją.
Oto z waszych połączonych mocy powstaję ja!
Nie wiem, kim jestem.
Gdy rozebrałam lalkę, okazało się, że ma pupę z przodu :D
Był ślad również po kolczykach i pierścionku.
Ubranie było starannie uszyte, zapinane na zatrzaski, z naturalnych materiałów i również naturalnie farbowane - przy praniu, część żółta zabrudziła się od czerwonej... Na zdjęciu nie złapałam tego miejsca, chciałam pochwalić się wzorem.
Wydaje mi się, że wszystkie lalki z moldem Superstar powinny mieć jakieś sygnatury na ciałku, tym bardziej, że zdarzają się jeszcze starsze modele i już podpisane. Zwykły podróbkarz by takiej lalki samodzielnie nie puścił, a może po prostu była to jakaś seria na mniejszy rynek zbytu (były przecież takie "gorsze" wydania Barbie). Coś, pod czym Mattel niekoniecznie chciał się podpisywać. Inna opcja jest taka, że pierwotnie któraś India Doll miała mieć mold Superstar, ale już w trakcie produkcji koncern zmienił decyzję. Wtedy główki mogły pójść na odrzut i trafić do przedsiębiorczych Chińczyków, którzy wetknęli je na klonikowe ciałka. Prawdy nie znam, po prostu mam dziwadło.
Nie znam się na Superstarach, w dzieciństwie nie miałam żadnego. Obecnie mam tę i jedną białogłowę. Uwielbiam je, uważam ten mold za piękny, znacznie bardziej udany od Generation Girl. Trochę psuje go
Ło! Pani! Z temi, chinskemi, BArbiami, to było, że ło cho cho!...
OdpowiedzUsuńA na serio, to Barbie produkowanych w indiach było zatrzęsienie. Ponieważ ichnie fabryki, mają dość elastyczne podejście do jakości i oryginalności materiałów, to stąd masz Baśkę bez znamion rodowych na dupsku, lub też głowy z gumy tak cienkiej, że widać przez nie Olsztyn.
Risercz w guglu ujawnił, że Twoja panna może być jedną z Wedding Fantasy Barbie, np.: tą: http://goo.gl/X6cReN
Dzięki za ciekawy trop, chociaż myślę, że kolczyk w nosie, szeroka spódnica i na oko nylonowe włosię wykluczają bliższe powinowactwo tamtej pani z moją. :D
UsuńDodam, że główka wcale nie jest cienko odlana. Jakościowo jest na takim samym poziomie jak moja My First Princess ;)
Myślę, że masz rację odnośnie taśm produkcyjnych z Indii. Na robotę Chińczyków mi to nie wygląda
Drugi raz piszę komentarz, bo tamten zeżarł mi komp!
OdpowiedzUsuńRóżnica w kolorze pomiędzy tułowiem, a głową, to norma dla tych lalek. Jak popatrzysz na typowe Barbie i Keny z wczesnych lat '70, to odkryjesz ten sam kolor ciałka ;-) Starsza i tańsza technologia została wysłana do mniej rozwiniętego kraju ;-) O braku sygnatur słyszałam, choć moje Barbie indyjskie mają napis "India" nad pupą. Masz pewnie pannę z tego okresu, w którym Mattel już się nie podpisywał pod coraz bardziej kiepskiej jakości produktami. Tak, czy inaczej - kooperacyjny rodzynek!
Cześć, cieszę się, że zabrałaś swój głos ;) Twoja wypowiedź potwierdza moje domysły.
UsuńZa dobre na podróbkę i za słabe, by Mattel chciał się do tego przyznawać...
Pozdrawiam.
Bajzel w fabrykach Mattela i jego efekty zdejmują mnie grozą. Toć już niczego nie można być pewnym, nawet obecności sygnaturki na oryginalnym produkcie. :C
OdpowiedzUsuńA makijaż superstarów nie jest przestarzały! Jest retro! *foch*
Mattel się wstydzi swoich dzieci. :<
Usuńniezależnie od rodowodu - śliczna bestyjka
OdpowiedzUsuńMuszę się pochwalić innym, że miałam zaszczyt osobiście piękną czarnowłosą wymiętosić :)
OdpowiedzUsuńPiękna jest i już !!! :) To, że tak trudno było określić jej rodową przynależność uważam za dodatkowy kolekcjonerski smaczek :)
Życzę Ci więcej takich wspaniałych zdobyczy za tak miłą dla kieszeni cenę :):)
Szczerze zazdroszczę takiej Hinduski!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa historia!
Na moje oko to Barbie od Leo toys na licencji od Mattel, czyli plastik rodowity acz produkowany tylko na indyjski rynek.
OdpowiedzUsuń