Jakiś czas temu uznałam, że kilku z moich lalek brakuje charakteru. No i, w ogóle, mam mało akcesoriów, więc trzeba zrobić. Pomysł przyszedł sam, nie czerpałam go znikąd, choć nie zdziwię się, że ktoś już na to wpadł, bo to sprawa banalna ;)
Będziemy potrzebowali:
-nożyka/pilnika, lub cokolwiek twardego, płaskiego i z cienką końcówką ;)
-nożyczek (jest szansa, że spełnią się również jako powyższe)
-igły i nici.
-różowej farbki (jestem biedna, nie mam takiej, więc mieszam białą i czarwoną akrylówkę)
-małego pędzelka - jak widać, ja zaopatruje się w pędzelki kupując eyelinery na wyprzedarzach
-płaskiego filcu - w kolorze planowanych uszek.
-gazety - żeby nie zabrudzić blatu farbką.
-i najważniejsze - plastikowej butelki. Obojętnie jakiej, ważne, by miała kółeczko na gwincie.
Zaczynamy od butelki. Interesuje nas tylko i wyłącznie kółeczko. Musimy podważyć je, wsuwając nożyk, a następnie przesuwając wzdłuż gwintu. Gdy już je wydobędziemy, możemy oszlifować ząbki po łączeniu z zakrętką. Nie pamiętam, na którym etapie się tym zajęłam.
Wycinam taki kawałek, by został łuk o długości odpowiadającej opasce. Nie ma co się martwić średnicą kółeczka, gdyż jest ono wykonane z miękkiego plastiku i łatwo się nim modeluje. Tutaj widać, że zdążyłam już wcześniej obrobić inne kółeczka.
Tutaj widać, że już na tym etapie, kółeczko może być zwykłą opaską.
Następnie wycięłam z filcu kształty odpowiadające uszkom króliczym i kocim. Niestety, na późniejszym etapie okazało się, że królicze uszki mogłam lepiej zaplanować - między nimi układał się fragment, który wystaje trochę za bardzo nad głową. Uznajmy, że na "wykroju" wyglądają jak litera "H". Kładka powinna być znacznie węższa tak, aby po zawinięciu wokół opaski była ona widoczna pomiędzy nimi.
Tak to powinno wyglądać, ale ja się o tym przekonałam dopiero po obszyciu i postanowiłam już zrobić swoją pracę do końca, ku przestrodze ;)
Teraz trzeba zszyć ze sobą czworo uszu, aby zostało tylko dwoje. Czyli tyle, ile nam potrzeba ;) Lepszy jest ścieg prosty, bo okrętką zdeformowalibyśmy wyprofilowanie uszu.
Tak wyglądały po obszyciu - widać, że jest za dużo materiału po środku.
Następnie wymieszałam farby w proporcjach "na oko". Powstał mi majtkowy róż!
Dodatkowo, w króliczych uszach zszyłam ze sobą u nasady wewnętrzną i zewnętrzną krawędź. W ten sposób utworzyłam zagięcie.
Potem pomalowałam opaski na biało, pod kolor uszek. Farba była czysto biała, może nawet trochę za jasna, ale znowu wykazałam się lenistwem i nie zmieszałam jej z niczym.
Tutaj widać wszystkie opaski, jakie wyszły spod mojej ręki. Najbardziej się udał wariant czarny, dlatego, ze najlepiej wykroiłam kształt uszu. Białe kocie są trochę zbyt długie.
Jak pisałam, plastik jest elastyczny i można go wygiąć tak, by pasował do głów różnych wielkości. Bez obawy, że nie będzie się później dało zmniejszyć łuku. ;)
Coś tu jest nie tak :)
Drużyna uszata.
I na koniec coś zupełnie innego, po czym możecie stracić do mnie szacunek. Dobrałam się do lalki i rozebrałam jej główkę na części pierwsze. Ale nie bez powodu, moim działaniom przyświeca jakiś wyższy cel i wierzę, że podołam...
Tak się składa, że potrzebuję czegoś, co wygląda jak niemowlak. Jednak nie chodzi o zwykłego reborna, a o orczego noworodka. Orki są brzydkie, zwykle zielone, czasem czarne, ale zawsze wielkie, zębate, śmierdzące i silne. No, chyba, że są dziećmi. Pozostało mi stworzyć OOAK, który będzie trochę bardziej zielony i zębaty, brr..
Rozebrałam więc lalkę Chou-Chou. Znalazłam ją w piwnicy, kiedyś siostra dostała "po kimś", ale się nie bawiła i straciła zainteresowanie. Dopytałam się, czy mogę ją wziąć i dostałam zgodę ;)
Przez jakiś czas lalka leżała w pokoju i straszyłam nią chłopaka. Aż wreszcie wzięłam się za nią, bo czas leci. Przecięłam trytkę trzymającą jej głowę z resztą ciała, a następnie wydłubałam oczy. Chcę wstawić jakieś inne, nie niebieskie. Na zdjęciu przymierzałam... Pociski do nerfa :D
Kurczę, takie proste i takie fajniutkie, będę krafcić!
OdpowiedzUsuń(ależ panienki z tych chłopaków, mój też się boi łysych główek pozbawionych makijażu :D obecnie terroryzuję go monsterkowymi, bezgłowymi korpusami, bo prace ooakowe trwają - znaczy, leżą - w najlepsze)
Mój się boi wszystkich lalek, ale tej jednej szczególnie, bo mu wmawiałam, że to "nasze orcze dziecko" :D
UsuńTe uszka prezentują się naprawdę świetnie !!
OdpowiedzUsuńBardzo mnie interesuje ów wydłubek bezoki , też mam takie ciałka do zagospodarowania :)
ZNISZCZYŁAŚ LALKĘ! No wiesz co! Gdzieś w świecie, żyje sobie kolekcjoner takich obrzydliwych (tzn, oryginalanych) bobasów i wbija szpilkę w oko twojej, plastikowej podobiźnie! ;)
OdpowiedzUsuńUszy są w pytę!
Wykonam takie!
Yup!
Kiedyś...
Koniecznie rude! :D
UsuńNiezłe to Wasze orcze dziecko XD zobaczymy co będzie dalej. Podziwiam Twoją pomysłowość, te opaski to super patent!
OdpowiedzUsuńMagda
królicze przesłodkie - aż mi się chce moim pannicom coś w tym stylu narobić -
OdpowiedzUsuńa chou-chou swego czasu był mym marzeniem - potem mi przeszło - ale trochę
nawet mi się żal zrobiło, że bobasa chcecie tak bez litości przegatunkować...
Siła wyższa, coś bym musiała ku temu poświęcić. Chciałam znaleźć Baby Born, bo ma całe ciałko winylowe i byłby bardziej realistyczny, no, ale niestety. Moja piwnica ma zbyt dużo zakamarków ;)
UsuńObiecuję, że lalkę biorę pod swoje skrzydła i nawet, jeśli ją skrzywdzę (zmiana oczu, malowanie ciała, doklejanie włosów i zębów to żadna krzywda!).
to był ułamek słabości - tej mej litości nad orczym dzieckiem - ale jeśli nie słyszysz walenia w drzwi - wiesz, że nie rozwalam drzwi, by odbić tę pacynkę ;D winyl ma jeszcze tę przewagę - że ciałko pomalowane czy posprejowane wraz z główką będzie pasowało kolorystycznie bardziej, niż szmaciany korpus z jakimiś przetarciami czy przebarwieniami...
Usuń