wtorek, 18 czerwca 2019

Ember w Kwiatach

Lalki z serii Project MC2 należą do tej grupy, którą mało się chwalę. Mimo bardzo interesującego wyglądu jakoś nie poświęcałam im zbyt wiele uwagi. A szkoda, bo mam ich już kilka. Oprócz McKeyli z pierwszego wypustu, są u mnie jeszcze Camryn i Adrienne. Jednak za najciekawiej przedstawioną postać uważam Ember. Tę dziewczynę mam u siebie już w dwóch odsłonach.

Nie oglądam serialu i tylko na podstawie stylizacji mogę stwierdzić, że Ember to eteryczna romantyczka, która kocha przyrodę i zwierzęta i wszelkie  wolne chwile spędza na bieganiu boso po łące, oraz wąchaniu kwiatków. Może być jeszcze jakąś aktywistką-świruską. Pewnie uważa, że plastik jest zły, a cały Winylowy Orszak promuje konsumpcyjne hobby polegające na kupowaniu sobie nowych zabawek z tworzyw sztucznych. I to jeszcze często nowych, by zasilić śmietniki kolejną porcją zużytych opakowań. Gdyby wiedziała, że sama też jest sztuczna, pewnie już dawno poszłaby do szczurzej klatki - aby błagać je o szybką i bezbolesną śmierć. Na szczęście reszta lalek jest na tyle uprzejma, że nie uświadamia swojej koleżanki o prawdzie, odwracając jej uwagę kwiatkami doniczkowymi. Na razie się udaje, Ember jest spokojna :)

Bardzo ujmuje mnie ten miodowy odcień blondu (właściwie na granicy z rudym), oraz piegi na twarzy. MGA lubi mniej oczywiste połączenia kolorów, więc do rudych włosów mamy niebieskie oczy (do blondu brązowe, do czarnych zielone... ). 
Pierwsza Ember była dostępna wraz z "eksperymentem" na błyszczące tatuaże. Sama lalka jest ubrana w długą, zwiewną sukienkę, z koronkową górą i rozciętą, falbaniastą spódnicą. Pastelowe odcienie są przełamane brązowym paskiem. Interesującym dodatkiem do tego wizerunku jest kwiecisty wianek, oraz indyjskie wzory wytatuowane na dłoniach. W całej stylizacji najmniej podobają mi się buty. Są to ciężkie, błękitne kowbojki, ale na szczęście, tak bardzo ich nie widać.








Drugim wcieleniem Ember jest jej zwierzęca forma. Na szczęście roślinożerna, więc również nie stanowi zagrożenia dla mnie i dla reszty. Moje zeberki się jej nie boją (one się nie boją wszystkiego, co się nie rusza przez długi czas), ale nie dopuszczam do tej przyjaźni międzygatunkowej ze względów estetyczno-higienicznych. Jeszcze z radości któreś by zrobiło pod siebie. Raczej zebry, bo one nie pilnują, a Ember nie potrafi...

Wersja z balu maskowego, oprócz bajkowej sukni i rogów jelenia, posiadała też skrzydła. Nadal posiada, ale zapobiegawczo przed zgubieniem, postanowiłam je schować i już sama nie pamiętam, gdzie...

Tym razem mamy zmieniony kolor włosów i fantazyjny element makijażu nad jednym policzkiem. Nadal są widoczne kwiaty, które są tak charakterystyczne tej postaci. Mamy też sandałki na obcasie, oraz zielone skarpetki, tak, żebyśmy nie zapominali, w jakim kraju przyszło mi realizować swoje hobby :)









Obie są dla mnie tak cenne, że nie umiałabym wybrać. Ciekawa jestem, które Wam się najbardziej podoba.

środa, 12 czerwca 2019

Rebel Baby

Cześć. Pewnie nie macie u siebie okien, a tym bardziej termometrów, więc nie wiecie, jak jest ciepłu. U mnie właśnie wysiadło ogrzewanie centralne, dlatego pogoda próbuje mi tak osłodzić życie :)

Tuż po dnu dziecka, wybrałam się na targowisko. Na targowisku tym upolowałam kilka trupków, które są jeszcze w trakcie ogarniania i różnych innych zabiegów włączając w to również czary z zakresu nekromancji.

Między innymi trafił do mnie klonik lalki Fleur, który swoją marną jakość nadrabia przede wszystkim obszernym ciuszkiem. Ciuchu jest tak dużo, że jeszcze się suszył, kiedy postanowiłam zainteresować się samą głową lalki. Bardzo miękka, ze skróconym włosiem, układającym się podniesioną kępkę. Z ciekawości wetknęłam ją na wolne ciałko mtm, które akurat było odziane w nieco alternatywną stylizację. No i wyszło to :)





 





Efekt tak mnie ujął, że musiałam na szybko zrobić jej sesję... Ale obiecuję, że niebawem buźka wróci do swojej oryginalnej formy i wtedy też się tu pojawi. Pozdrawiam.

wtorek, 4 czerwca 2019

Przeddzień Dziecka :)




Był piątek. Mój wewnętrzny potworek od dłuższego czasu siedział cicho - chyba już minął ponad miesiąc od ostatnich zakupów lalkowych. W gruncie rzeczy, nawet nie miałam, co kupować, bo najciekawsze już zdobyłam, a pozostałe było nie aż tak potrzebne... No ale dzień świętować trzeba, a skoro tyle dni przetrzymałam, to mogę sobie pozwolić.

Wyprawa po sklepach nie sprawiła, bym odkryła coś nowego, ale przynajmniej udało mi się zdobyć główkę, która wcześniej mnie intrygowała. Była to możliwie najtańsza barbie z serii "stylowa". Tu mogłam nawet uznać, jakby żadnych zakupów nie było, dlatego jej obecność nie wpłynęła nawet na stan mojego sumienia.


A pisałam "głowka", bo tylko ona z tego zestawu jest na zdjęciu. Ciałko było straszne (wszystko sztywne, szyja - twardy kołek, ręce - dwie łopaty. Gdyby było dłuższe, to bym użyła jako stelaż do nasturcji, ale chyba nawet do tego się nie nadaje. Głowę z moldem Kim wcisnęłam na ciało typu Tall, które swoją klocowatością średnio pasuje do orientalnej urody buźki. Jakoś ciężko jest mi sobie wyobrazić bardzo wysokiego Azjatkę, nawet, kiedy patrzę na tę moją lalkę... ;)



Tu zdjęcie z tyłu pudełka, gdyby ktoś bardzo potrzebował sobie na szybko skojarzyć, którą "szykowną" nabyłam.


I rzeczone ciałko, które ląduje do wora innych sztywnych ciałek, czekających na jakieś wzgardzone głowy.



Nie jest to pierwsza moja Kim w jasnym wydaniu. Wcześniej byłam już w posiadaniu fashionistki o tej buźce. Malunek ma taki sam, może ciut lepiej wykonany. Największa różnicę widać na włosach, które mają większe zróżnicowanie kolorystyczne, oraz są po prostu wyższej jakości.


Sukienką szykownej obdzeliłam drugi mój nabytek, czyli Mtm z buźką Smiley. Uznałam, że jeśli główka mi nie przypasuje, to na pewno ciałko się kiedyś przyda. Buźka nie jest zła, ale na pewno nie zostanie w tej formie. Smiley jest jednym z tych moldów, za którymi bardziej przepadam, ich wesoły uśmiech odbieram jako bardzo sympatyczny i jakoś zawsze mimowolnie też się do nich uśmiecham. Pewnie rozpuszczę jej włosy i dorutuję przedzałek.




Niestety, jak się przyjrzę nadrukowi, to bardzo dobrze widać kropeczki. Chyba zostaje nie patrzeć nawet na lalki, które się kupuje dla urody. Co za absurdalna myśl...


Rysunek oka został zaczerpnięty od pierwszej fashionistki z ciałkiem Tal. Został tylko zmieniony kolor oczu. Strasznie podoba mi się ich kształt i bardzo subtelne, zaokrąglone brwi. Dodają tej buźce  dużo szlachetności.



Niestety, syndrom sztywnej szyi powoli dotyka już nawet ciałka Made To Move. Lalka może obracać głową na boki, ale, kiedy patrzy na wprost to nie może tej głowy sobie pochylić. Niby głowa jest prosto, ale ma się wrażenie, jakby zadzierała brodę do góry. Jest to dla mnie spory dyskomfort, zwłaszcza przy robieniu zdjęć, bo moim zdaniem, lalki najlepiej wychodzą, kiedy fotografuje się im buźki lekko z góry. Trzeba bawić się odkręcaniem głowy w bok, co wymusza zupełnie inną pozycję i rezygnację z pewnych koncepcji zdjęcia.



Pozostałe mankamenty są już zupełnie jakościowe i po prostu miałam pecha. Łączniki stawów (łokcie i kolana) są odlane z materiału, który miał więcej barwnika, przez co różnią się odcieniem od reszty ciała. Są ciemniejsze, ale znacznie lepiej to widać na żywo.





Następne, co mnie trafiło, to wypadające ramię. wysuwa się po kilku ruchach (ale nie odpada) i wyraźnie widać, że jedna ręka jest wtedy dłuższa od drugiej. Trzeba wciskać na siłę, pomaga przy kilku następnych pozach.


No, ale do tego ostatniego, to już trzeba mieć zdecydowanie pecha! Dwie prawe stopy (och, szkoda, że oddałam ciałko Cat Burglar, która miała chyba dwie lewe!). Przynajmniej dziewczyna ma zagwarantowane, że nie będzie źle wstawać z łóżka. Oprócz tego będzie bardzo praworządna w swoich prawicowych poglądach i będzie też wielką zwolenniczką prawostronnego ruchu drogowego.

Już sobie wymyśliłam historię, jak to w dzieciństwie rodzice szukali dla niej pomocy i oddali do czarodzieja. Ten pracował nad rozwiązaniem, aż w końcu odkrył, że dziewczyna z dwoma prawymi stopami to wielki potencjał dla praktyki magicznej. Tylko ona będzie w stanie wykonywać zupełnie niepowtarzalne rytuały i w celu badania tego nowego kierunku magii... Czarownik przyuczył ją do zawodu. Co prawda musiał też przekonać wszystkich, że najlepsze gesty się wykonuje stopami, ale to już inna sprawa...

Ja tu śmichu-chichu, ale Mattel, heloł! Gdzie Twoja kontrola jakości? Co się tam dzieje na produkcji?
Pomyślcie o majfriendach z aliexpress, którzy nic nie mogą szmuglować do swoich aukcji, bo nagle Mattel nie ma odpadów produkcyjnych! Wszystko przechodzi do sprzedaży! To dyskryminacja, dajcie Chińczykom żyć! A mi dajcie normalny produkt, skoro normalnie za niego płacę. Jak będę chciała badziew to wtedy go zamówię na alie.

Kurtyna.