niedziela, 2 sierpnia 2020

Wizyta przejazdem

Witajcie.

Nadal mam problem z regularnym dodawaniem wpisów, ale przestałam się tym już przejmować. Muszę być dla siebie bardziej wyrozumiałą poganiaczką niewolników ;)

Dzisiaj krótko.
Wrzucam kilka zdjęć, które zrobiłam podczas rowerowej przeprawy do domu rodziców. Zwykle jeździłam samochodem, ale wtedy miałam kaprys na sprawdzenie innych możliwości. Co prawda, podróż trwała godzinę, a nie piętnaście minut, ale zwykle przecież nie zatrzymuję się, by oglądać okolicę i robić jej zdjęcia, więc mam usprawiedliwienie.

W starym miejscu sporo się zmieniło. Moja ulubiona okoliczna ruina została zapieczętowana - wyburzono budynki w najgorszym stanie, zamurowano tylną bramę, a przednią zamknięto. Więc może jednak jest jakiś właściciel? Szkoda, że nie zapobiegł wydłubaniu kostki brukowej z podjazdu i oszabrowaniu posiadłości przez złomiarzy. I wycięciu prętów z bramy. Mam nadzieję, że najładniejsza część zostanie kiedyś odratowana, nawet, jeśli nie będzie mi dane jej już więcej oglądać, jako osobie z zewnątrz.







Modelką jest fashionistas 87, która po przeszczepie na mtm nieprzerwanie cieszy się moją sympatią. Jak stado innych lalek, które do mnie przybywają. Mam problem z ustaleniem swojej "najulubieńszej" :P

Pozdrawiam.

czwartek, 2 lipca 2020

Beteesy

Ostatnio brak czasu i weny sprawia, że prawie tu nie zaglądam, ale może uda mi się to niedługo zmienić.
W zeszłym tygodniu przyjechało do mnie dwóch panów i z tej okazji postanowiłam zrobić zdjęcia moim kawalerom z BTS.

Jak widać, mam ich aż czterech. Wszystkich kupiłam tylko dla ubranek, dlatego będę ich z pełną premedytacją pozbawiać przyodziewku. Samych facetów miałam sprzedać, ale... chyba dam im jeszcze szansę ;)



Drugi wypust serii BTS pokazuje, że, jeśli trzeba, to Mattel potrafi się starać. Wystarczy spojrzeć na dopracowane ubrania, ilość dodatków i elementów garderoby. Bardzo bym chciała, żeby przy innych liniach lalki miały choć trochę zbliżony poziom do tego, ale pogodziłam się już z tym, żeby nie oczekiwać zbyt wiele.


W Winylowym Orszaku moi chłopcy nie są znani, jako muzycy, ale osiągnęli sławę wytrwałych mistrzów rozgrywek w ,,Kamień, papier, nożyce".

Hope udaje Kirka...
Suga został hipisem.


Patowa sytuacja ;)





No i to tyla. Do kiedyśtam.

piątek, 29 maja 2020

Krótka naprawa

Jakiś czas temu, kiedy przekładałam lalki w witrynie, wzięłam do ręki Zarinę i stwierdziłam, że lepiej by wyglądała na innym ciałku. No i może wreszcie bym jej zrobiła reroot. W każdym razie, decyzja o dekapitacji została podjęta i Zarina czeka na swoje lepsze jutro. Efektem ubocznym był uraz szyi, z którym musiałam się zmierzyć.
Prawdę mówiąc, nie sięgnęłam po jakieś cudowne metody z żywicą UV (ale słyszałam, że się świetnie sprawdza). Wywierciłam dwa otwory w szyi, przez które przeprowadziłam odpowiednio skrócony gwoździk mający zastąpić wcześniej wyłamany, plastikowy bolec. Nie wygląda to bardzo estetycznie, ponieważ nie miałam odpowiednio cienkiego wiertła (znaczy, miałam, ale mocowanie nie pasowało do mojej frezarki). Główkę gwoździa podpiłowałam metalowym pilnikiem, resztę zabezpieczyłam kropelką, ale wydaje mi się, że raczej i tak samo nie wypadnie.
W pewnym kloniku, zamiast metalowego gwoździa, użyłam zwykłej wykałaczki, nie dałam żadnej kropelki i... Trzyma się. Nawet głowę zmieniałam i drewno nie puściło :D


Szyja po mojej radosnej naprawie wygląda teraz tak.


Tu od góry trochę widać, jak przechodzi gwóźdź przez środek.


Ciało wróciło do swej pierwotnej rezydentki, czyli C.A. Cupid. Biedna lalka, kiedyś kupiłam ją tylko i wyłącznie do zrobienia Zariny, a teraz, po wielu latach tułaczki, wreszcie może dumnie stanąć wśród innych lalek...


Ślady mojej naprawy są widoczne dopiero, kiedy lalce ustawi się głowę maksymalnie w górę. Nie jest to zbyt naturalna pozycja, więc podczas normalnego użytkowania nie będę narażona na częste doświadczanie tego "defektu kosmetycznego".



Jedyna obawa dotyczy tego, czy kiedyś ten gwoździk nie zacznie rdzewieć i nie spowoduje przebarwień u główki. No, ale czas pokaże i może zdążę odpowiednio zareagować...


Mimo ostrego słońca, zdecydowałam się wyprowadzić Cupid na krótki spacer. Skoro musiała już zwiedzić piwnicę, to czemu by jej nie zabrać na dwór, zanim ją wsadzę do szafki?





Tak prawdę mówiąc, nie spodziewałam się, że kiedyś ją zrekonstruuję i będę chciała zatrzymać. Pisałam kiedyś, że nie lubię ani lalek z grzywkami, ani buziek EAH, bo są zbyt okrągłe i napuszone... A jednak, właśnie ta grzywka zasłania brwi na tyle mocno, że buzia Cupid wygląda całkiem sympatycznie.






I na koniec: z tyłu widać tylko tyle gwoździa! :)

Pozdrawiam.

wtorek, 12 maja 2020

Lonnienka z okienka

Czas leci i leci, a ja nie mam siły, by wrzucać tu zdjęcia. Chyba przytłacza mnie ich ilość, powtarzalne czynności i poczucie zagubienia, bo już nie wiem, co wrzuciłam, a czego nie. Albo, które lalki nie doczekały się żadnej sesji.

Dzisiaj, po wielu dniach spędzonych w czyśćcu komputerowym, zaprezentuje się Lonnie z serii Descendants. Mało tu uwagi poświęcam tym lalkom, mimo, że bardzo je lubię, a ich ciałka stanowią świetną bazę dla większości główek od Hasbro. Kiedyś myślałam, że lale z Ralpha Demolki będą tym moim bajkowym ideałem: lekko nierealistyczne proporcje + artykułowane ciałka, no, ale po rozpakowaniu takiej lalki okazało się, że jej artykulacja to atrapa. Nadal nie rozumiem celu robienia stawów, które tylko wyglądają, jak stawy, ale się nie ruszają... No cóż. w każdym razie, Descentki jeszcze nie zostały zdetronizowane przez żadną linię.

Lonnie trafiła do mnie w stanie średnio udanym. Wypatrzyłam ją na jednym ze stoisk, podczas kiermaszu, na który wyciągnęła mnie Naomiaoi. Lalka była rozczochrana, a jedyne jej odzienie stanowiła niebieska sukienka. Resztę musiałam dołożyć sama, skupiając się na nowej wizji.

Zdjęcia zrobiłam jak był ten mało widowiskowy etap wiosny - nie było sensu wychodzić do ogródka, który wyglądał właściwie tak samo, jak w zimie. Za to skorzystałam z otwartego okna.













No i tyla. Papaty :)

wtorek, 7 kwietnia 2020

Marni

Czołem.
Wczoraj zaobserwowałam księżyc w pełni. A więc to już miesiąc od momentu zamknięcia szkół i uczelni. Tyle czasu oglądam tylko swoją ulicę. Tyle czasu nie ruszam samochodu i nie wychodziłam z domu. Czekam na posiłki od taty - ma mi pomóc zreanimować autko. W końcu tak sobie wymyśliłam, żeby pojechać do rodziców "na święta". Skoro nie można wchodzić do lasu, to chociaż przez okno sobie popatrzę...

U mnie robi się coraz piękniej. Ogródek powoli budzi się do życia, jednak nie ma większych nadziei na odrestaurowanie go w tym roku. To by wymagało porządnego przekopania trawnika, wsadzenia nowej ziemi - w obecnej sytuacji nie będę jej zamawiać. Do koni po przyczepę nawozu też nie pojadę. Szkoda... Pozostaje mieć nadzieję, że wystarczy kochać i podlewać. Mam jeszcze kilka ciekawych nasion, które mogą u mnie okazać się hitem. Póki co, pogrążyłam się, chlapiąc wodą na papierową torebkę nasion z ogórka. Skoro były już mokre, to musiałam wsadzić do palety z ziemią. Tylko nie wiem, co ja później zrobię z taką ilością sadzonek ogórków. Nie mam, gdzie ich wsadzić. Chyba postawię pod bramą i może ktoś weźmie :D W sferze marzeń lawiruję gdzieś między własną szklarnią, a wolierą dla ptaków. Nie do końca akceptuję swoją dorosłość, w końcu miała mi umożliwić zabawy, podróże, popijawy nad Wisłą, a ja sadzę kwiatki...


Ale żeby nie nudzić już o roślinkach, to przejdę do kolejnej lalki, która do mnie zawitała. Uznałam, że brak towarzystwa muszę sobie zrównoważyć plastikowymi ludzikami. W wyniku takiego toku rozumowania, przegrzebałam internet i mój wybór padł na pannę o również artykułowanym, jasnym ciałku, za to z nieco bardziej "kolekcjonerskim" rodowodzie.

Black label nie jest dla mnie szczególnym celem posiadania i uznałam, że jak mi się lalka znudzi, to chociaż ciałko wykorzystam, no i te ubranka to zawsze coś innego niż zestaw sportowy od Fitness Barbie ;)


Więc, oto przed Państwem owoc ukłonu Mattela w stronę Marni Senafonte, stylistki gwiazd. Cudownie ruda Barbia z triumfalnym inicjałem na szerokim plecu jeansowej kurtki.

Na tyle pudełka widzimy zdjęcie prezentujące drugą lalkę z tej serii (mimo, że w internecie krąży wiele ciekawych prototypów, to jednak wydane zostały tylko te dwie wersje). Mamy również okazję ujrzenia sławy, którą uraczyły łaski giganta zabawkarskiego.






Pannę czym prędzej wyjęłam z pudełka, obejrzałam i postanowiłam przebrać. Jeśli chodzi o ciałko, to jest ono niemal identyczne do mojej Fitness. Różnica jest widoczna tylko przy stopach, ponieważ Marni ma nóżki przystosowane do obcasów.


Kto miał kontakt ze szczurami, ten wie, co oznacza ten widok. Ewidentnie potrzebowałam zmienić sukienkę ;)


Pod spodem znalazłam czarne body, które wydało mi się świetną bazą. Tak więc Marni zachowała swoją cnotę i może spokojnie tytułować się, jako nie rozebrana do końca. Przynajmniej, przez pewien czas :)

Szybko wyposażyłam ją w ciuchy, które zamówiłam podczas tych samych zakupów internetowych. Jakoś przez tę narzutę z frędzlami nie mogłam się powstrzymać. Od razu widziałam ją w połączeniu z czerwoną szminką Marni.
 

Jeśli chodzi o buzię, to mamy tu kolejną odsłonę moldu Daya. Jest wyjątkowo urocza, ale jeszcze nie wiem, czy zostawię ją sobie na stałe w mojej kolekcji. Wygląda bardzo atrakcyjnie w tym koczku. A, i nie polecam rozwiązywać włosów, bo rootowanie jest niezwykle rzadko.
Mogę sobie psioczyć na oszczędności producenta przy produkcji lalki kolekcjonerskiej, ale być może już sam projekt wymagał, aby włosy upięte w kok nie były zbyt gęste - w końcu wtedy fryzura byłaby nienaturalnie duża. Póki wygląda dobrze, to nie będę nic z tym robić. Nie jestem rozczarowana, bo wiedziałam, jaka jest sprawa, a i tak kupiłam.





W pewnym momencie uznałam, że do lalki muszę dodać coś od siebie - i tak oto na karku pojawił się geometryczny tatuaż. Jestem bardzo zadowolona, że nie uszkodziłam nadruku w trakcie aplikacji, oraz, że udało mi się nałożyć go równo. Przy innej lalce uszkodziłam kilka ciekawszych wzorów. Ken pojawił się tutaj w charakterze chwilowego rekwizytu. W końcu nie wiem, czy taka gwiazda zadowoli się klocolalkiem...

Chyba jednak wolała towarzystwo dzierganego szczura.

Pozdrawiam. Trzymajcie się. Chwytajcie słońce, jest dobre.