Ale wracając do Bunny. Jest córką Białego Króliczka z Alicji w Krainie Czarów. Tak samo, jak Ashlynn, jej przeznaczenie jest ściśle powiązane z czasem. Obie obwieszają się tarczami zegarowymi, aby móc zaklinać jego upływ. Jednak, w przeciwieństwie do Ash, Bunny nigdy się nie spóźnia. Bo takie było jej przeznaczenie.
Ale co, jeśli ono zawiedzie? Jeśli, w wyniku jakiegoś przypadkowego zbiegu okoliczności, Bunny zapomni zegarka, a pozostałe amulety zawiodą?
Bunny wtedy trafia do miejsca, gdzie czas się skończył. Takie, jak ta opuszczona willa...
Czas tu nie miał znaczenia, bo go już nie było. Zostały tylko zarośnięte mchem balustrady, spękane schody, powybijane okna...
Połamane deski, przewrócone meble, zdarte ściany...
Szkło, tam jest tyle szkła, że głównie po nim chodziłam.
Obdrapane drzwi, oparte poziomo o spalone belki.
Gruz i węgiel na marmurowej posadzce. Graffiti rozmazane na kolumnach przed dworkowym wejściem. A reszta to pustka. Wnętrze musiało być bardzo bogato urządzone, skoro tyle z niego wynieśli. Nie mam zielonego pojęcia, co się z tym domkiem stało, kto tu mieszkał, ani dlaczego zostawił to miejsce. Pamiętam tylko, jak jakieś dziesięć lat temu, gdy spacerowałam właśnie tędy, zza kutego ogrodzenia płaczliwie skamlała do młoda suczka, trawa, po której biegała, była zielona, a sam dom zasłaniały wysokie krzewy...
Bunny mogła spędzić tam tyle czasu, ile by chciała. W końcu, jej nie obowiązywał. Tylko, ile to mogło być warte, gdy nie ma Alistara obok? I jeszcze bateria w aparacie padła?
Będę tam jeszcze wracać.