środa, 22 czerwca 2016

Patricia Spy Squad

Dziś przedstawię lalkę, która nie zainteresowałaby mnie, gdyby nie jej kolor włosów. Z reguły bohaterki bajek z serii Barbie do mnie nie przemawiają, a ta bardzo dobrze się wśród nich kamuflowała. W ostatnich latach te projekty umożliwiają lalce odgrywanie tylko jednej, narzuconej przez Mattela roli. Głównie z powodu wmoldowanych ubrań i ograniczeń w artykulacji. Cat Burglar Patricia aka Skipper z bajki Spy Squad też ma z góry ustalony schemat i twórca postarał się, aby pozostała włamywaczką, aż do końca swoich dni. Albo raczej, aż jej ciało nie rozłączy się z głową ( a ja się o to postaaaram...:) ).

Moją uwagę przyciągnął wrzosowy kolor włosów, świadomość moldu Skipper i wielka ciekawość, jak może wyglądać jej twarz pod maską. Przeszukałam internety i to, co zobaczyłam, zachęciło mnie, by nabyć taką pannę. Kupiłam w sieci, ponieważ nawet oglądając lalkę w markecie, nie dałabym rady określić, czy pod goglami oczy są równo umieszczone.

Co do samej bajki, mogę zgadywać, że przecudowna Barbie postanowiła umieścić swoją młodszą siostrę w roli czarnego charakteru, żeby mieć przed kim ratować świat. Ach, typowe dla starszego rodzeństwa. Wykorzystywać młodszych w swojej zabawie. "Ja będę Simbą, a ty Skazą", skąd ja to znam.



Na obrazkach z tyłu pudełka obserwujemy scenki ze złapania Cat Burglar przez triumfującą Barbie i jej przyjaciółki, odprawę agentek przed przystąpieniem do zadania, wypełnianie go (poprzez robienie salt w bliżej nieokreślonym, abstrakcyjnym terenie) i bal mający pewnie uhonorować ich wysiłki, chyba w jakimś muzeum. Nie wiem, czemu jedna z bohaterek usługuje reszcie, jako kucharka-kelnerka, ale może z jakiegoś powodu musiała się trzymać swojej konspiracyjnej przykrywki.
Tak, czy siak, bajka jest raczej o kolejnych superbohaterach, niż o szpiegach i tajnych agentach.

Jak każdy czarny bohater, Cat Burglar nie urodziła się przesiąknięta złem do szpiku. Była co najmniej neutralna, albo nawet dobra. To otoczenie ją tak ukształtowało, być może miała dość przebywania w cieniu Barbie cudownej niczym Apple z Ever After Hifh. Może właśnie to ta dobra stworzyła tę złą.



Z pewnością wrodzone kalectwo - obie lewe stopy miało ogromny wpływ na rozgoryczenie, determinujące dalsze decyzje bohaterki. Sama byłam bardzo zawiedziona, gdy odkryłam ten fakt, ale nie planuję trzymać mojej Skipper na tym ciałku, więc nie będę wszczynać awantur i reklamować. Jeszcze przyślą mi lalkę z zezem, a tego bym nie zdzierżyła.



Kolejną cechą większości badguyów jest to, że są wyraziści. Często nawet bardziej niż główny bohater bajki. Wykorzystanie stylu komiksowego sprawiło, że włamywaczka Patricia jest bardzo charakterystyczna. Niedorzecznie kolorowa, jak na kogoś, kto ma się włamać niepostrzeżenie, żeby dokonać zuchwałego rabunku, ale taka już konwencja - ktoś zapragnął zrobić barbiową adaptację Marvela. A może właśnie na tym polega jej spryt - nikt nie uzna kogoś tak bardzo rzucającego się w oczy za faktyczne zagrożenie.



Krępująca ruchy, sztywna kamizelka, oraz szeleszcząca kolia to pewnie standardowe atrybuty skradających się przestępców...

W takiej formie najbardziej się nadaje do skradania. Oczywiście, powinna też mieć maskę na twarzy. Fajnym rozwiązaniem jest gumowa spódniczka - trzyma ciągłość góry stroju, ładnie imituje latex, oraz swoją elastycznością nie utrudnia artykulacji nóg.

 Pod spódniczką mamy majty na spodniach :)


  A taki jest zakres artykulacji lalki. 


Ciałko jest nastoletniego wzrostu - stojąc na palcach Skipper dorównuje petitce w butach na płaskiej podeszwie. Co do sylwetki, jest ona szczuplejsza, zgrabnością przypomina jeszcze niedawno popularne belly button. Niby nastolatka, ale lateksowe kombinezony czynią cuda i każdą dziewczynę zamienią w żyletę!
Celowo postawiłam obok niej wszystkie lalki z moldem Skipper, jakie mam. To ciekawe, że żadna z nich nie przedstawia bezpośrednio młodszej siostry Barbie, a jedyną prawdziwą Skipper, jaką mam jest plażowa Teen... ;)
Różowy naszyjnik bardzo przypadł do gustu mojej L.A. Girl.



 Makijaż lalki jest śliczny, są wrzosowe, kocie oczy, wyraziste usta i cieniutkie brwi, wskazujące perfidny charakterek.

 Z pozostałych rzeczy, które mogą być warte uwagi, postanowiłam wspomnieć, że łeb lalki jest zaklejony niemiłosiernie, co pewnie w przyszłości będzie zmuszało mnie do częstych i irytujących zabiegów z talkiem.


Klej jest nawet na zewnątrz głowy O.O




Minusy projektu:
-mały kąt możliwych ruchów w łokciach.
-brak artykulacji w nadgarstkach.
-korpus odlany z czarnego plastiku.
-moldowane ubranie.


Minusy egzemplarza:
-sztywna głowa.
-plamy kleju na włosach, kołtuny.
-dwie lewe stopy.

A i tak lalka mi się podoba :D

wtorek, 14 czerwca 2016

Mała wyprawa



"Piękna pogoda!" - Pomyślał Will. Idealna na rozpoznanie terenu połączone z małym szkoleniem dla do tej pory bezbronnej i niezaradnej części lalcząt. Co prawda, populacja Szczurów wciąż się przerzedzała, ale niezaprzeczalnym faktem jest, że owe gryzonie wciąż są niebezpieczne dla wszelkich winylowych bytów. Obecność Ptaków natomiast dodawała sytuacji jedynie małej pikanterii - wprawdzie wróblęta nie są w stanie uszkodzić żadnej lalki, jednak w trakcie lotów po pokoju najczęściej zwykły osiadać na lalkowych głowach. Pewnie tylko dlatego, że leża moich podopiecznych są umieszczone na szczycie szafy, co oznacza, że jest to wysoko, a właśnie tam stwory z piórkami czują się bezpiecznie i mają dobry widok. Lalkom średnio pasowali ćwierkający goście i bały się przede wszystkim wizji pobrudzenia ich pięknych ubrań, albo fryzur, czy nawet mebli...


Chyba tylko Raven cieszy się z takiej międzybytowej integracji... Nie ma, co się dziwić, jako Krucza Wiedźma powinna czuć choć trochę sympatii do braci pierzastych.

Dzióbomir siedzący na odsłoniętych kolanach Katniss. Katniss ma podejrzanie krótką kieckę - Astrylda powinna być zazdrosna!

No i Will też. Odkąd wyszedł z pudła, cieszy się dużą popularnością u płci pięknej. Winylowy Orszak cierpi na wieczny niedosyt lalkowych mężczyzn, więc nie ma, co się dziwić, że taki atrakcyjny egzemplarz, jak Will, ma tu duże powodzenie. Will, na szczęście, nie postrzega Winylowego, jako swój harem, bardziej cieszy się, że może być przewodnikiem i opiekunem takiej populacji. Po prostu jeszcze nie spotkał tej lalki.

Co nie znaczy, że nie czerpie żadnej przyjemności z wyrwania dwóch pięknych panien na niezobowiązujący wypad, zwany dalej zwiadem ;)

Ochotniczkami okazały się być Kirsten (kojarzoną wcześniej mylnie z rodem haniebnej Teresy, co twarz ukradła Summer), oraz Elisabeth, z domu Skipper. Ze względu na to, że pojawia się u mnie na blogu pierwszy raz, naturalnie, to głównie jej robiłam zdjęcia. Jakoś, do tej pory, nie miałam okazji się nią pochwalić.

A jest przecież taaaaka piękna, choć włosów do tej pory nie dałam rady ujarzmić. Jej loczki jeszcze w pudełku były nieokiełznane, a jednak boję się użyć przy niej wrzątku, żeby nie uszkodzić delikatnego flocka.









 -Ach, ratunku, tam jest pies!

- O nie! To straszne niebezpieczeństwo!
- Jesteśmy zgubieni!

 -Dziewczyny, opanujcie się!
-Will! On jest za tobą!
-Uciekajmy!

 
 -Pożałujesz tego.

 -Albo i nie..!



A potem nastała Rudość...

I Miłość.

Ale tylko ja zostałam obśliniona.

sobota, 4 czerwca 2016

Aktualizacja o dwie Barbiatki więcej ;)

Miałam męczący tydzień i ogólny brak czasu. Ewentualnie, czas, którym dysponowałam, ze względu na okoliczności, byłam zmuszona zmarnować. Tak to jest, jak się zepsuje samochód i się utkwi w jednym miejscu. Tak też jest, jak trzeba gdzieś niespodziewanie jechać, ma się gości, albo próbuje łapać zbiegłą i zdziczałą mysz. A kiedy już było po wszystkim, by oddać się swojemu ulubionemu zajęciu, sięgnęłam po lalki. Poczułam się senna. "Pomacam sobie Monsterki w łóżku" - pomyślałam i tam się przeniosłam. Pewnie wiecie, co to za uczucie, kiedy się nie pomacało, bo się usnęło... :)

A teraz jest już późnonoc, kilka spraw czeka na domknięcie (rodzice już śpią, a miałam ich pytać o pożyczenie samochodu na następny dzień!). Jutro pracuję. Więc też nie pomacam...

No, ale z Monsterkami wrócę tu później. Wciąż się czaję na kilka faśkowych lal, ciemnoskórą MTM... Jednak w moim markecie chyba dawno nie widzieli dostawy, a na Dzień Dziecka uraczyli mnie tylko promocją na sztywniaczkę.

Pozostaje tylko się cieszyć tym, co już zdążyłam upolować (i przehybrydzić :D)



 Jako pierwsze, moim łupem padły Fashionistas Smiley, oraz druga MtM Neko. Smiley oczarowała mnie buzią, jednak nawet nie musiałam mieć jej ciałka Tall jeszcze w rękach, żeby wiedzieć, że będę chciała ją przesadzić. Obecnie, jako drobniejsza i artykułowana lalka, znacznie bardziej mi odpowiada, jest jedną z ulubionych i w związku z tym lekko się prztyka z zazdrosną Joyce. ;)

Samo ciałko Tall nie wiem, gdzie upchnęłam, więc nie zamieszczę żadnego porównawczego zdjęcia. To nie jego wzrost mi nie pasował (nawet fajnie, że jest wysokie!), tylko estetyka figury, a dokładniej, brak talii. Ciekawe, czy mogę je dorzeźbić frezarką, czy jednak dokopałabym się do tego cudownego, pustego wnętrza? :D











Strasznie mi się ona podoba. Ma delikatną buzię, sympatyczny uśmiech i migdałowe oczęta, nadające jej wrażenie egzotyczności. W dodatku bransoletki, które jej dałam i srebrna obręcz z dekoltu sukienki, świetnie to podkreśliły.

Drugą zdobyczą jest tym razem włascicielka ciałka Petite. Dla odmiany, nie przekładałam jej główki i nawet jeszcze nie zdecydowałam się rozebrać, więc wciąż nie widziałam, jak prezentuje się bez ubrań. Znaczy, nie pomacałam. Do tej pory, jedyną właścicielką moldu Skipper była u mnie L.A Girl.



Ze Skipperki też jestem bardzo zadowolona. Zresztą, nie ma, co się dziwić, cieszę się z niskich ciałek, bo sama jestem niższa :)