poniedziałek, 31 grudnia 2018

Życzenia

Moi kochani lalkoluby. Życzę Wam, aby w Nowym Roku czekały na Was same dobre niespodzianki. Oby w Waszych życiach mogły gościć spokój, harmonia i radość. By nie tylko pasję się spełniały. Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, oraz aby 2019 był lepszy od 2018.

Na moje podsumowanie przyjdzie jeszcze pora, więc tylko wrzucę kilka starszych zdjęć, gdy eksperymentowałam że świeczkami LED.










Pozdrawiam!

niedziela, 23 grudnia 2018

Święta tuż tuż

Cześć. U mnie lalki już gotowe na Święta :)
Popakowane w pudła i tylko te, co chciałam mieć na widoku stoją sobie w jakimś ładnym miejscu.
Udało mi się zrobić porządek na szafce i dzięki temu moja diorama już nie musi zajmować połowy stołu (i zasłaniać światła na resztę pokoju). Salonik już wygląda dość elegancko, mimo tego, że ostatnio pełni dla mnie rolę sypialni.

Sama tak średnio jestem gotowa - dopiero dziś zamierzam wytworzyć porcję pierników z topionymi landrynkami jako okna. Całe szczęście, że w tym roku jadę gdzieś indziej, to ominą mnie awantury przedświąteczne z wnętrza kuchni...

Moja diorama jest przystrojona skromnie, ale myślę, że dodając więcej obecnie mogłabym przesadzić. Nie chciałam stawiać dużej choinki ani sobie, ani lalkom, ale można założyć, że owe drzewko by stało po tej stronie pokoju, którego akurat lalkom nie zbudowałam...


Chciałam prosić Was o wyrozumiałość odnośnie jakości moich zdjęć - jest tuż po Przesileniu, ale  jeszcze nie ma dość światła i wiele wyczarować nie mogę. Zdaję sobie sprawę, że są średnio ostre, ale w tym czasie mam więcej spraw na głowie, niż kombinowanie z miliardem lampek :D
Tak więc, rzucam tylko kilka najbardziej znośnych fotek, aby było wiadomo, co tam u mnie.


Honorową rezydentką została Katniss, którą przebrałam w jedwabną sukienkę własnej roboty.


Piesek jest ze Schleich. Nie mogłam się mu oprzeć, chociaż tak na prawdę polowałam na koty z tej firmy... Jeszcze kiedyś u mnie będą.



Jak widać, są dla siebie dobrym towarzystwem.


A na tym zdjęciu widać, jaką to lalkę trzymam zapudełkowaną. Poczekam z otwarciem jej do "po Świętach", aby mie....
(Update) Ha ha! Żartowałam, już nie jest w pudełku! Jako, że otworzyłam kilka innych prezentów, to stwierdziłam, że pannie w czasie świąt też należy się dostęp do powietrza. I tak oto została następną rezydentką dioramy.


Tuż przed otwarciem światecznej, do społeczności Winylowego Orszaku dołączyła Fashionistas o moldzie Kim (zwana również Chandra). Jest to prezent z wymianki na lalkowej grupce i choć posiadam już tę lalką, to strasznie się z niej cieszę. Jest to jedna z piękniejszych modeli z tamtego wypustu i akurat, tak się składa, że moja została u rodziców, a teraz mam taką samą przy sobie :)
O mojej pierwszej Chandrze pisałam tutaj :)








A tutaj moja nowa Chandra w towarzystwie Świątecznej Barbie AA. Jest to przedstawicielka playlinowego odpowiednika serii Holiday Barbie. Różnica polega na tym, że Holiday to lalkie kolekcjonerskie, z ciałkiem model muse, małą głową i długą kiecką. Niestety, nie pamiętam w tej chwili, jak się nazywa seria, z której mam tę lalkę. Zaintrygowała mnie z powodu jednego z moich ulubionych moldów, czyli Carnaval i baaardzo ciemnej skóry. Wykonanie makijażu niestety zostawia trochę do życzenia, ale widocznie Mattel musiał podkreślić, jak bardzo jest to lalka playline.


Kochani! Na tym kończę, ale chciałam Wam życzyć spokojnych i bezpiecznych Świąt. Aby każdy Podróżny dotarł do swojego celu i mógł przebywać wśród bliskich Mu osób. Aby nie było kłótni przed i po wigilijnej kolacji. Aby Wasze żołądki były lekkie, a każde jedzonko łaskawe dla brzuszka. Abyście w tym czasie mogli docenić wartości, jakie posiadacie. Aby każdy był coraz bliżej spełnienia swych marzeń. I żeby lalek było dużo, więcej i najwięcej. Tego życzę Wam ja: Nerka :)

A do Nowego Roku możliwe, że złożę osobne życzenia.

Pozdrawiam!


poniedziałek, 17 grudnia 2018

Dzień w dzień

Dzień w dzień jest szaro.

Budzę się i czekam na lepsze światło, zajmuję się drobnymi sprawami, choć wciąż tęsknie spoglądam na lalki, rozmyślając, które tym razem powinnam przedstawić. Kiedy dzwony za oknem wybijają dwunastą, w moim saloniku panuje taki sam półmrok, jak kilka godzin wcześniej i wtedy tracę nadzieję na normalne warunki.
Następnego dnia i jeszcze następnego jest to samo.
Coraz bardziej dociera do mnie taka beztroska myśl, właściwie, to komu zależy na dobrym świetle? Przecież i tak nie robię zdjęć artystycznych, tylko takie no... poglądowe.
Poglądowe, które mają po prostu aktualizować moją kolekcję lub przedstawiać co takiego nowego skonstruowałam moim lalkom.
Ważne, żeby było widać, rzeczy, a do tego ma być po prostu jasno.
Jasno? Jasno...
Żarówka: daje cień.
Dwie żarówki!

I tak udało mi się zarezerwować ten najlepszy oświetleniowo czas, zgromadzić aż dwie wolnostojące lampki w jednym miejscu, oraz dokonać migracji żarówek, aby przynajmniej jedna z nich promieniowała białym światłem, a nie żółtym.


I tak oto, proszem Państwa, mogę przedstawić moje cudowne okno, które już wygląda niemal świątecznie, bo ma aż jedną choinkę i nadal jest zamurowane.
(Update: Już ma ładne tło, ale jeszcze nie mam zdjęć, będzie następnym razem :D )

Przy okazji moich nieudolnych postępów techniczno-fotograficznych na swoje pięć minut zasłużyła fashionistas Denim Patchwork, z moldem o nazwie Blorange. Obecnie Mattel wprowadza bardzo dużo nowych moldów, które swoim pierwszym wcieleniem debiutują właśnie w serii fashionistas. Dzieki temu mają spore grono odbiorców, jako, że jest to tania i bardzo powszechnie dostępna seria. Nowe moldy nie mają swoich oficjalnych nazw, dlatego kolekcjonerzy i internauci posługują się własnym niezobowiązującym nazewnictwem. Tak samo ma się sprawa z Wide Smile(Chambray), Dayą, czy Albino. Dopiero po jakimś czasie się okaże, które nazwy są najpowszechniejsze w użyciu i będzie można o nich mówić, jako tych właściwych. Osobiście używam właśnie tych nazw, a później zobaczę, co będzie.

Moja Blorange z racji bardzo jasnego odcienia skóry wciąż egzystuje na swoim oryginalnym ciałku, ale brak artykulacji nie przeszkadza mi u niej tak bardzo. Chyba należy ona do lalek, które wolę na sztywnym, ale oryginalnym, niż artykułowanym i kloniastym ciałku...







Jestem oczarowana jej makijażem, wyraziście choć oszczędnie podkreślonymi oczami, które kontrastują z jasną cerą, oraz szminką w nietypowej barwie. Nawet nie wiem, jak ją nazwać, bo jest jednocześnie ciemna i blada :) Najbardziej wybijającym się akcentem lalki jest jej kolor włosów, od którego pochodzi nazwa moldu: blorange. Ja bym to pewnie nazwała jakimś słonecznym brzoskwiniowym... W gruncie rzeczy cieszę się, że nie muszę wymyślać nazw kolorów do katalogów farb, bo klienci mieliby nieźle przekichane!
Jako wyraz dobrej woli proponuję kompromis i litościwie zgadzam się na korzystanie z nazwy "blomarańcz". ;)


Pewnie pamiętacie, że posiadam również drugą odsłonę tego moldu (Na trzecią wersję się nie zdecydowałam głównie z powodów budżetowych, ale też nie do końca trafiła w moje gusta). Wciąż nie mogę wyjść z podziwu, jak różne wrażenia można wywołać, tworząc tak skrajnie inne warianty kolorystyczne tej samej lalki.




Jak widać, moje panny mają bardzo współczesne podejście do wystroju wnętrz: jasne barwy, surowość i skromność. Trochę jakby chciały mieszkać w ikei, a trochę, jakby nie było ich stać na porządne meble i udawały, że to taki specjalny styl...
Ach, słabo o nie dbam, powinnam im coś nowego załatwić.

Następna lalka, o której teraz wspomnę, to w zasadzie składak, gdyż dotarła do mnie tylko głowa.
Owe trofeum dostałam od Inki, której aż tak nie ruszają mocno umalowane pysie. Dla mnie pozostało wyczesanie główki i zdekapitowanie jednej rudej MTM w celu stworzenia hybrydy.

I tak oto w Winylowym Orszaku pojawiła się czwarta przedstawicielka wpływowego rodu Summer.
Nowa rezydentka jeszcze nie zastanawiała się nad swoim imieniem(dużo wrażeń), a ja nie chciałam jej niczego narzucać.





-Cześć, jestem Sol.
-Cześć.



-A ty jak się nazywasz?

-Nie wiem.
-Aha.


Tyle rozmowy musiało na razie wystarczyć siostrom. Nowa Summer została przyjęta do rodziny.

Lea wydawała się być zadowolona z obrotu sytuacji, chociaż wciąż czujnie spogląda w obie strony jednocześnie...

Moje Summerki w komplecie: Lea, nowa, Sol i Luna.

A Wy macie jakieś propozycje dla mojej niezdecydowanej panny?

Pozdrawiam.



wtorek, 4 grudnia 2018

Więcej buziek

Cześć.  Po kilku dniach mrozu i powtarzających się imprezach z uruchamianiem zdechłego samochodu, wreszcie nastał czas na odwilż. Pokusiłam się nawet na łażenie bez czapki. I bez rękawiczek. I nic mi się nie działo!
Poszukiwania owych zachcianych fashionistek wciąż u mnie trwają. W tym celu odwiedziłam dzisiaj kilka większych sklepów i prawie się zdecydowałam na "lalkę pocieszenia", żeby mieć chociaż cokolwiek, ale przebłyski zdrowego rozsądku kazały mi się wycofać. Mam jeszcze czas, wciąż widzę nadzieję :)

Pewnie Was zanudzam, ale wreszcie się przekopuję przez zaległe panny i powoli widać światełko z dna tego pudła lalkowego. Jeszcze kilka wpisów, a będę mogła poświęcić chwilę jakiejś monsterce albo MC2...

Chwilę uwagi chciałam dziś poświęcić mojej fashionistce z 2016 roku, która była również pierwszą curvy, jaką zdobyłam do swojej kolekcji. Zapoznanie się z tym ciałkiem było dla mnie fascynującym doświadczeniem, chociaż ową główkę wymarzyłam sobie jednak na szczupłym, artykułowanym ciele.


Doskonale wiem, że była wtedy dostępna już gotowa taka hybryda, czyli MTM z deskorolką.
Owa panna oprócz bycia tym, co chciałam mieć, wyposażona była też w całkiem fajne ubranie, deskorolkę, kask i ochraniacze.
A jednak nie dane jej było wpaść w moje ręce (no dobra, raz w nich była, ale odstawiłam ją spowrotem na półkę).





[zdjęcie producenta]

Różnica między tamtą MTM, a moją fashionistką na takim ciele była właściwie tylko jedna - fashionistka miała ciut jaśniejszą cerę.

Po lewej widzimy sukienkę w kwiatki, oraz grube ciałko, po prawej zaś główkę, do której owe ciałko należało :)






Jak widać, dieta odchudzająca była dla niej bardzo korzystna.
Na zdjęciu widać też szezlong Gloria, który zachciało mi się okleić aksamitnym materiałem. Niestety, w niektórych miejscach zostały brzydkie ślady po spinaczach, ale może kiedyś postanowię powtórzyć zabawę i zrobię to lepiej. Moje lalki wydają się być zadowolone z efektów.


Swoją drogą, choć lalkę kupowałam osobiście, to dopiero w domu zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo nierówno ma nałożony makijaż. Przez długi czas w związku z tym miałam do niej mieszane uczucia i nawet wahałam się nad tym, czy nie przełożyć jej znowu na jakieś sztywne ciałko. Lalka przypominała mi kilka innych osób jednocześnie, co dodatkowo utrudniało podjęcie decyzji. Obecnie nie zamierzam jej przekładać, chyba, że wygra  z panną jakaś inna głowa.
Póki co, jestem zdania, że jest to jedna z niewielu lalek, która tak świetnie sobie radzi przed obiektywem, a owa nierówność tylko dodaje jej charakteru.







No i to tyle, względem mojej curvy carl.
Drugą lalką jest trochę nowsza fashionistka, której obecność u mnie zawdzięczam właściwie tylko pewnemu przypadkowi. Jest dość interesująca, ale raczej sama bym nie podjęła decyzji, żeby ją sobie kupić, ponieważ nie do końca wpisuje się w moje gusta.


Tą panienką jest tym razem następna grubinka, tym razem o jasnych włosach i dumnym moldem goddes. W lalce urzeka mnie jej jasna skóra i ciekawy odcień blondu. Nóżki jej stoją tym razem na płaskich stopach i są wyposażone w białe sandałki, które na pewno będą często wykorzystywane w moich stylizacjach.




Jeśli chodzi o główkę, to chyba nie jest najlepsze wcielenie tego moldu. Bardzo mocno zarysowane oczy sprawiają wrażenie zbyt dużych i szeroko rozstawionych, co potęguje wrażenie zeza rozbieżnego. Przynajmniej są równo, czego nie można powiedzieć o ustach. Mam wrażenie, że buźka o rodowodzie kolekcjonerskim jeszcze nigdy nie zaliczyła takiego upadku, ale pewnie wyolbrzymiam. Niby jest ładna, ale w porównaniu do tego, jakie wcielenia miał wcześniej ten mold, to naprawdę słabo się prezentuje. Innym minusem tego wydania jest fryzura. Niby rozpuszczone włosy z jednym lokiem upiętym, a jakoś tak się dziwnie podnoszą do góry i sprawiają wrażenie, że już i tak spora główka jest jeszcze większa...





A tutaj zdjęcia, gdzie moja blond goddeska pozuje w towarzystwie innej playline o tym samym moldzie. Widać różnicę!

Jeszcze nie wiem, jakie będą dalsze losy tej pannicy u mnie, ale możliwe, że dam jej szansę, zrobię przeszczep, zmienię fryzury, odmaluję usta... Kiedy już zbiorę te fashionistki, które sobie zaplanowałam, to powrócę do tego tematu i będę robić albo czystki, albo modyfikacje :)

Pozdrawiam.