środa, 4 marca 2015

Trudna Torka.

Było mi ciężko zaakceptować Toralei. Niby chciałam ją mieć, niby po rozpakowaniu fajne, ale coś mi nie pasowało. A potem zrobiłam jej repaint i było tylko gorzej.
Zmyłam więc makijaż, a lalkę schowałam "na później"...

Gdy nadeszło "później" wyjęłam farby i zrobiłam podejście nr. 2. Skończyłam jeszcze, zanim się zaczęło. Coś mnie pędzel nie słuchał, ciągle robiłam kleksy i w przeświadczeniu, że wcześniej miałam farta, schowałam nie tylko lalkę, ale i pędzel i farby...

Ale przecież chciałam malować. Nie mogłam się poddać. Zamówiłam nowe pędzle, pojechałam do chłopaka. Z lalką i farbami. Pędzle nie dotarły do sklepu do tej pory :D

Do mojej głowy coraz częściej zawijała myśl, żeby się jej pozbyć. To nie jest monsterka, jakiej potrzebuję. Czaję się na trzy zupełnie inne i dodatkowa kasa mogłaby przyspieszyć ich kupno.

No, ale nadeszło wczoraj. Spojrzałam na nią jeszcze raz i pomyślałam, że jednak nie może tak latać bez twarzy.




A gdy nastało dzisiaj, wzięłam Torkę pod skrzydła i zaczęłyśmy eksperymentować. Próbowałam nawet podejść do lakieru i kredek, ale ciężko jest się przerzucić z akryli. Ale blush z kredek, to już jakiś postęp. Jedna farba akrylowa mi zaschła, więc ją zalałam zmywaczem. To był zły pomysł, farba nie nabrała wilgoci, ale sam zmywacz nabrał koloru. Ciekawie się maluje nim tęczówki...
A potem zmieszałam z pigmentem od cieni do powiek. Kredkę na ustach zabezpieczyłam bezbarwnym akrylem. To dopiero eksperymenty...

Normalnie nie zabezpieczam lalek, ale znalazłam w piwnicy bezbarwny lakier (zaleta mieszkania w pracowni plastycznej) i chciałam sprawdzić, jak się czują prawdziwi repainterzy. 

Już nie chcę się jej pozbywać.

Jest drugą monsterką, z której repaintu nawet jestem zadowolona.

2 komentarze:

  1. SUPER !!! Świetnie Ci to wyszło !!! Lalka musiała swoje odleżeć aż przyszła na nią pora :):)

    OdpowiedzUsuń
  2. obie ciekawe - ale to Franki z oliwkowymi
    patrzałkami mnie zaintrygowała...

    OdpowiedzUsuń