czwartek, 2 kwietnia 2015

Och-Ach Dramaty

Dzisiejszej nocy moja Śmietanka wydawała się być czymś dość mocno poruszona. Zazwyczaj przesiadują na najwyższej półce regału i mają doskonały widok na cały pokój. Ich ulubionym zajęciem jest obserwowanie i komentowanie między sobą. To troszkę, jak takie babcie na blokowisku, jednak o znacznie przyjaźniejszym charakterze i aparycji...

Mizia: Nigdy mi się nie podobała ta nowa Lea. Od kiedy przybyła ciągle włóczy się po pokoju, robi te tęskne miny i świeci wokół maślanymi oczami. Tak, jakby ktoś miał się nagle wzruszyć, jaka to ona jest biedna i wrażliwa...
Teresa: I właściwie to nigdy nas nie odwiedziła. Czyżby czuła się lepsza?
Tango: Myślę, że przesadzacie. Na wszystko jeszcze przyjdzie czas. Nie wydaje mi się niesympatyczna.
Sol Summer: W dodatku ma ładne włosy. Pasowałaby do nas...

Teresa: No i zabrała nasze ciuchy. A właściwie Tango.
Tango: Nie moje, tylko mojego ciała! To Katniss jej pożyczyła.
Mizia: Katniss? Przecież ona ma grube łydy i się w nie nie mieści.
Sol Summer: Dlatego nie było jej szkoda. Ale gwizdek to był mój...

Mizia: Jak długo ona zamierza wodzić tym sarnim spojrzeniem? Jeszcze trochę, a kogoś uwiedzie. Szczura chociażby...
Luna Summer: Zapomniałaś, że w stadzie są same baby.
Teresa: Zaczyna mnie to irytować.

Teresa: Niby taka smutna, taka zamyślona, ale mi się zdaje, że ten uśmieszek to nie jest tylko melancholijny. Czuję, że za tą nieporadną minką kryje się całkiem przebiegła panna...
Tango: Zazdrościsz, bo nie przywykłaś do uśmiechu.

Mizia: Oho! A to kto?!
Sol Summer: Niezłe ciacho. Jest moim ideałem biologicznym! Chcę go mieć.

Tango: Obawiam się, że nowa cię ubiegła.
Sol Summer: Szlag by...
Luna Summer: To Blaine!

Mizia: Jaki Blaine?
Luna: Mój brat! Myślałam, że przepadł!
Sol: Zaraz... Mamy brata, a Ty mi dopiero to mówisz?!

Tango: Ale pasują do siebie idealnie. Są tacy spokojni, zamyśleni...
Mizia: Jakby te same troski męczyły ich zaklejone główki.

Tymczasem.

Blaine: Właściwie to... Czy my się znamy?

-Hmm..?

-Nie! Nie znam się!
Blaine: Hej, hej. Spokojnie.

Blaine: Wyglądasz na zmartwioną. Opowiedz mi o tym.

[Lubię słuchać zmartwień u takich kobiet]

-Ach, no bo... Jestem sztywna, nie mogę nic zrobić i mnie nie stać na operację!
Blaine: Nie przejmuj się. Też jestem sztywny, a nawet bardziej.

-Zero subtelności! Wam tylko chodzi o jedno! Zostaw mnie.
Blaine: Ej, nie miałem nic złego na myśli. Ty możesz chociaż ręce odginać na boki! A ja tylko góra-dół!

Brygada: Stop! Co tu się dzieje?! Nie będzie bicia żadnych kobiet!
Blaine: Ale ja nikogo nie..
Maniek: I nigdy tego nie zrobisz!

Maniek2: Ochraniam cię! Jesteś bezpieczna!
Blaine: Nie! Zostaw ją!
Hunter: Bądź cicho. Już się więcej do niej nie zbliżysz.

-Och, co się dzieje?
Hunter: Chodź. Z nami będziesz bezpieczna.
Maniek2: Damy ci schronienie, dopóki się nie pozbierasz.
Blaine: Przepraszam cię!

A Blaine zaczął się zastanawiać, czy właśnie dostał kosza, czy jednak jego wybranka została porwana. Ostatecznie stwierdził, że i tak strzeliła focha i do jutra z pewnością nie będzie chciała z nim rozmawiać, nawet jeśli będzie się starał. Zaczął więc przemierzać samotnie pokój w nadziei na znalezienie jakichś wskazówek. O jego przybyciu jednak już było głośno.

Barbie1: Cześć Blaine...
Blaine: O co chodzi?
Barbie2: Bo my jesteśmy Barbie... A Ty Blaine. I, co prawda Barbie już nie jest z Blainem, ale nie ma tu żadnego Kena...
Barbie1: I Pomyślałyśmy, że twoim przeznaczeniem jest być naszym chłopakiem i nam służyć.
Barbie2: Oczywiście do momentu aż nie pojawi się jakiś Ken!
Barbie3: Co ty gadasz? Służba Barbie jest na wieki!

Blaine: Yyy, nie planuję tego.
Barbie1: Stój! W imieniu Bractwa, oraz na mocy nadanej nam przez Mattela, w związku z całą spóścizną Świętej i Idealnej Barbie...
Barbie3: My jesteśmy jej reinkarnacjami!
Barbie2: Jako wcielenie drugiego chłopaka Barbie jest to twój obowiązek!
Barbie1: ...rozkazuję ci iść z nami!

 Tu trzeba przyznać, Blaine okazał się asertywny, kiedy trzeba. Zaskoczył wszystkie trzy panny swoją siłą charakteru, oraz sprytem, który nie pozwolił mu się zrobić w bałwana. Stały zszokowane tak długo, że nie było problemu aby odejść w dal ciężkimi, sztywnymi krokami.
Włóczyłby się pewnie tak dalej, by szukać właściwego miejsca do obmyślania strategii działania. Trzeba jakoś zrozumieć panujące tu zasady, może jest jeszcze szansa, by odnaleźć zaginioną dziewczynę. Przepadła jak plastik w wodę, Brygada doskonale znała tutejsze tereny...
Pokój wydawał się być taki złowrogi i nieprzychylny. Nikt nie chciał rozmawiać z damskim bokserem, wszyscy go unikali lub przeganiali.
Aż tu nagle...

Luna Summer: Blaine! Tu jesteś...
Blaine: Summer!



 Światło żarowe vs. lampa, to takie śmieszne...

2 komentarze:

  1. Trzy blond harpie. Padłam! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. mamma mia zielona pietruszka - toż to niewytłumaczalny
    zbieg blondopodobnych kontra uczciwy a niepojęty przezeń
    Ostatni Rycerz :)
    LEA jest od dzisiaj na mojej lalkowej liście - właśnie wróciłam
    ze spotkanka dwuoosobowego z Dziwaczką i nie mogłam się
    uwolnić od przesłodkiej mordeczki lei/keyli, zaglądam do Ciebie
    a tu cudna aż do przesady Lea, OCH, ACH i znowuż OCH :)

    OdpowiedzUsuń