wtorek, 7 kwietnia 2015

Och-Ach Blaine poznaje siostrzyczkę

I w sumie ciężko tego doświadcza. Luna Summer postanowiła go przygarnąć pod swoje skrzydła. Wiedziała, że ma problemy, zyskał miano damskiego boksera, a że 95% społeczeństwa lalkowego to są panie... No, nikt go nie lubił, a Brygada dążyła do zwalczenia go. Jeszcze nigdy nie upatrzyli sobie przeciwnika, które można było tak bezgranicznie potępiać. Bo szczury - są, były, szkodzą, ale nigdy się ich nie zlikwiduje. Pozycja Mrocznego Bractwa też zawsze była zbyt silna - w końcu to nie była ani jedna, ani trzy Generation Girl, tylko cała rzesza... A Zocha? Zocha wciąż jest nieuchwytna, a gdy się pojawi, to już nie można niczemu zapobiec... Blaine więc mógł być łatwym celem i nawet nie do końca sobie zdawał sprawę z kłopotów, w jakie się wpakował. Ale nawet Bractwo nie wiedziało, jak należy unicestwić wroga - w końcu jeszcze nigdy nikogo nie zabili...

Luna: Rozgość się w moich skromnych progach. To mieszkanie jest nowe, ale nadal nieskończone - nie przędziemy tutaj zbyt dobrze...

Luna: Poczekaj, zrobię ci herbatę.
Blaine: Nie, dzięki, nie trzeba...

Luna: Ach, zapomniałam! Zabrakło nam na kuchnię...
Blaine: Nie szkodzi...

Luna: W sumie to paskudna sprawa z tą Leą. Widziałam was z góry... Ale nie wiem, dokąd ją zabrali.
Blaine: Znasz te okolice lepiej niż ja.
Luna: Bo jestem tu od dawna. Ale wszytko ciągle się zmienia. I wcale nie jest tak różowo. Nasza kraina jest biedna, lalki podzieliły się na obozy i żyją w komunach. Niekoniecznie otwartych dla innych, choć bywają przypadki współpracy. Jesteś jedynym mattelowym mężczyzną. Twoja obecność wzbudziło zainteresowanie wielu grup, ale teraz grozisz zachwianiem ich harmonii. A to może wstrząsnąć całym naszym porządkiem. Musisz teraz siedzieć tutaj, aż sprawa trochę ucichnie. My coś wymyślimy...
Blaine: My?

Sol Summer: Cześć, misiaczki! Przyniosłam wam trochę zdrowego żarcia.

Blaine: Miło mi cię poznać, jestem Blaine.
Sol: Tak, wiem. Jestem twoją młodszą siostrą...

 Sol: Witaj w rodzinie!
Blaine: Summer! Czemu nie powiedziałaś?!
Luna: Zmierzałam do tego. I nie mam na imię Summer.
Blaine: Ale jak to? Zawsze byłaś Summer...

Sol: Widzisz, Blaine. Tak się kiedyś wydawało wszystkim. A potem urodziłam się ja i wyszło, że też jestem Summer. Nasi rodzice nie grzeszą kreatywnością, sami nazywają się Summer. Musiałyśmy nadrobić za nich. Teraz ja jestem Sol, a moja starsza siostra jest Luną.
Blaine: To ja też jestem Summer. Dziwnie się o tym myśli... Zdawało się, że mieliśmy inaczej w papierach...
Luna: Tych papierów upatrują się tylko Generation Girls. Ale te imiona nam bardzo pasują. Mamy odmienne charaktery. Sol jest jasna i wesoła, jak słońce, pełna energii, śmiała w działaniu. Ale też naiwna.
Sol: Za to ty wszystkiego się boisz, musisz się zastanowić nad każdą okazją...

Luna: Przynajmniej nie płacę za głupotę. Ale jesteśmy siostrami, dobro naszej rodziny jest dla nas najważniejsze. Dzięki naszym wspólnym działaniom, mamy gdzie mieszkać i nie krążymy po kartonach.
Sol: Dlatego nie bój się! Bierz frytkę i załatwimy ich!


Luna: Sol, czemu ta Fanda tak dziwnie pachnie?
Sol: No... To jest punkowa Fanda, wlałam tam spirytus...

Efekt tego rodzinnego posiedzenia był łatwy do przewidzenia. Summer okazał się być rodem, który potrafi się dobrze bawić. Najważniejsze było dobre przyjęcie brata. Mimo problemów, wiedzieli, by nie tracić ducha, a na szukanie rozwiązań będzie czas.

Sol: Najważniejże sze Bryghada nje... ma tu wstępu!
Blaine: Na pohybel Action-Manom!
Sol: Katniss ma mały łeb!

Blaine: Muszę się ulotnić na chwilę!
Luna: Ale masz śmieszny kolor twarzy...

Sol: Czy on poszedł do toalety..?
Luna: To dziwne... Nie zbudowałyśmy jej jeszcze!
Sol: Ojej, ojej, ojej...

Sol: Nasz warsztat meblowy!
Luna: Blaine! Dobrze się czujesz?!
Blaine: Asgdigmrfsw...


Kartonowe ściany się budują. Szczury pojechały na wakacje, więc do końca miesięca mam trochę miejsca, zamiast ich klatki. A potem, coś wymyślę. Przez tydzień i tak mnie nie ma w domu, a internet kupuję w kubeczkach. Och, i nie wzięłam żadnej lalki, co ja teraz pocznę?!

Nie dziecko. Chłopa też nie wzięłam. Chłopa ma me szczury. Dał im własną koszulkę. Ale ją wyrzuciły z gniazda, niewdzięcznice. Wolą swoje kupy, fuj. Jak to dobrze, że nie ja im teraz sprzątam... :)
Robię się infantylna. Ale jest dobrze, póki się da ze mną wytrzymać...

Wygrzebałam jakieś stare zdjęcie... ;)

6 komentarzy:

  1. Kwik! Mieszkanie wyraziście postkomunistyczne, impreza też w takich klimatach... To nie ród Summer, tylko Sumerowicz! Ciśnie mi się na usta jedyne słuszne określenie na atmosferę tej popijawy, ale niestety jest zbyt hermetyczne i zakorzenione mikroregionalnie, żeby zostało powszechnie zrozumiane.

    Anyway, paw pod krzesłem taki... malowniczy. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim mieszkaniu to nic, tylko się uchlać. Ta przytłaczająca atmosfera (i okoliczności). W dodatku, wszystkie moje lalki mają takie same meble... Kurczę, to się zgadza. Zdołowałaś mnie :D

      A paw... To galaretka cytrynowa na papierze do pieczenia...

      Usuń
  2. Ciekawe czy dla Blaina znalazł by się jakiś dawca zginalnego ciała? Szkoda takiej pięknej główki na tym topornym korpusie.
    Żoładek to ma biedul niewytrzymały. Baby popiły i dały radę, a on - dał plamę :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam gdzieś zdjęcia hybrydki Blaine z jakimś przystojniakiem MyScene. Całkiem fajnie to wyszło, ale zdejmowanie męskiej mattelowej głowy to dopiero wyczyn, by nie zatracić gdzieś kotwicy...
      Zdjęć nie zapisałam, bo wizja zdobycia Blaina wydawała mi się tak bardzo odległa. Teraz nie mogę tego znaleźć, ale jeszcze mam forum do przegrzebania.

      Usuń
  3. Klan Summer - kolejna saga?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Saga o Ludziach Latexu... Oj, nie to tworzywo...

      Usuń