wtorek, 4 grudnia 2018

Więcej buziek

Cześć.  Po kilku dniach mrozu i powtarzających się imprezach z uruchamianiem zdechłego samochodu, wreszcie nastał czas na odwilż. Pokusiłam się nawet na łażenie bez czapki. I bez rękawiczek. I nic mi się nie działo!
Poszukiwania owych zachcianych fashionistek wciąż u mnie trwają. W tym celu odwiedziłam dzisiaj kilka większych sklepów i prawie się zdecydowałam na "lalkę pocieszenia", żeby mieć chociaż cokolwiek, ale przebłyski zdrowego rozsądku kazały mi się wycofać. Mam jeszcze czas, wciąż widzę nadzieję :)

Pewnie Was zanudzam, ale wreszcie się przekopuję przez zaległe panny i powoli widać światełko z dna tego pudła lalkowego. Jeszcze kilka wpisów, a będę mogła poświęcić chwilę jakiejś monsterce albo MC2...

Chwilę uwagi chciałam dziś poświęcić mojej fashionistce z 2016 roku, która była również pierwszą curvy, jaką zdobyłam do swojej kolekcji. Zapoznanie się z tym ciałkiem było dla mnie fascynującym doświadczeniem, chociaż ową główkę wymarzyłam sobie jednak na szczupłym, artykułowanym ciele.


Doskonale wiem, że była wtedy dostępna już gotowa taka hybryda, czyli MTM z deskorolką.
Owa panna oprócz bycia tym, co chciałam mieć, wyposażona była też w całkiem fajne ubranie, deskorolkę, kask i ochraniacze.
A jednak nie dane jej było wpaść w moje ręce (no dobra, raz w nich była, ale odstawiłam ją spowrotem na półkę).





[zdjęcie producenta]

Różnica między tamtą MTM, a moją fashionistką na takim ciele była właściwie tylko jedna - fashionistka miała ciut jaśniejszą cerę.

Po lewej widzimy sukienkę w kwiatki, oraz grube ciałko, po prawej zaś główkę, do której owe ciałko należało :)






Jak widać, dieta odchudzająca była dla niej bardzo korzystna.
Na zdjęciu widać też szezlong Gloria, który zachciało mi się okleić aksamitnym materiałem. Niestety, w niektórych miejscach zostały brzydkie ślady po spinaczach, ale może kiedyś postanowię powtórzyć zabawę i zrobię to lepiej. Moje lalki wydają się być zadowolone z efektów.


Swoją drogą, choć lalkę kupowałam osobiście, to dopiero w domu zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo nierówno ma nałożony makijaż. Przez długi czas w związku z tym miałam do niej mieszane uczucia i nawet wahałam się nad tym, czy nie przełożyć jej znowu na jakieś sztywne ciałko. Lalka przypominała mi kilka innych osób jednocześnie, co dodatkowo utrudniało podjęcie decyzji. Obecnie nie zamierzam jej przekładać, chyba, że wygra  z panną jakaś inna głowa.
Póki co, jestem zdania, że jest to jedna z niewielu lalek, która tak świetnie sobie radzi przed obiektywem, a owa nierówność tylko dodaje jej charakteru.







No i to tyle, względem mojej curvy carl.
Drugą lalką jest trochę nowsza fashionistka, której obecność u mnie zawdzięczam właściwie tylko pewnemu przypadkowi. Jest dość interesująca, ale raczej sama bym nie podjęła decyzji, żeby ją sobie kupić, ponieważ nie do końca wpisuje się w moje gusta.


Tą panienką jest tym razem następna grubinka, tym razem o jasnych włosach i dumnym moldem goddes. W lalce urzeka mnie jej jasna skóra i ciekawy odcień blondu. Nóżki jej stoją tym razem na płaskich stopach i są wyposażone w białe sandałki, które na pewno będą często wykorzystywane w moich stylizacjach.




Jeśli chodzi o główkę, to chyba nie jest najlepsze wcielenie tego moldu. Bardzo mocno zarysowane oczy sprawiają wrażenie zbyt dużych i szeroko rozstawionych, co potęguje wrażenie zeza rozbieżnego. Przynajmniej są równo, czego nie można powiedzieć o ustach. Mam wrażenie, że buźka o rodowodzie kolekcjonerskim jeszcze nigdy nie zaliczyła takiego upadku, ale pewnie wyolbrzymiam. Niby jest ładna, ale w porównaniu do tego, jakie wcielenia miał wcześniej ten mold, to naprawdę słabo się prezentuje. Innym minusem tego wydania jest fryzura. Niby rozpuszczone włosy z jednym lokiem upiętym, a jakoś tak się dziwnie podnoszą do góry i sprawiają wrażenie, że już i tak spora główka jest jeszcze większa...





A tutaj zdjęcia, gdzie moja blond goddeska pozuje w towarzystwie innej playline o tym samym moldzie. Widać różnicę!

Jeszcze nie wiem, jakie będą dalsze losy tej pannicy u mnie, ale możliwe, że dam jej szansę, zrobię przeszczep, zmienię fryzury, odmaluję usta... Kiedy już zbiorę te fashionistki, które sobie zaplanowałam, to powrócę do tego tematu i będę robić albo czystki, albo modyfikacje :)

Pozdrawiam.

5 komentarzy:

  1. Ja z kolei wolę tę blond Goddess niż AA, usta ma namalowane nieco wyżej niż w innych modelach, ale to jej nadaje ciekawego wyrazu twarzy, moja ma już wyprostowane włosy i wygląda dużo lepiej. Ma także oczy przemalowane na niebiesko a usta na mocną czerwień ;) miałam co do niej pewne OOAK plany, ale na razie zrezygnowałam. Ogólnie lubię ten mold, na niektórych lalkach kolekcjonerskich jest wręcz zjawiskowy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ pięknotki tu pokazujesz...Miło popatrzeć!

    OdpowiedzUsuń
  3. piękna modelka w ślicznej sukienusi -
    co do Goddes - usta nietrafiona jak i
    sukienka - ale kolor włosów faktycznie
    wielce smakowity, taki jasny orzech -
    gdyby jednak znudziła Ci się - wiesz,
    gdzie będzie przyjęta z entuzjazmem do
    grona ponad 20-stu PLUSowych pannic
    (goła i bosa)

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz rację, że użycie moldu Goddess u tej lalki ie było najlepszym pomysłem. Zwykle są to lalki, które podobają mi się przeogromnie. A ta... jest ładna, ale niewiele ma wspólnego z pięknościami na tej samej główce.
    Mimo to, prezentuje się całkiem przyjemnie.

    OdpowiedzUsuń