Budzę się i czekam na lepsze światło, zajmuję się drobnymi sprawami, choć wciąż tęsknie spoglądam na lalki, rozmyślając, które tym razem powinnam przedstawić. Kiedy dzwony za oknem wybijają dwunastą, w moim saloniku panuje taki sam półmrok, jak kilka godzin wcześniej i wtedy tracę nadzieję na normalne warunki.
Następnego dnia i jeszcze następnego jest to samo.
Coraz bardziej dociera do mnie taka beztroska myśl, właściwie, to komu zależy na dobrym świetle? Przecież i tak nie robię zdjęć artystycznych, tylko takie no... poglądowe.
Poglądowe, które mają po prostu aktualizować moją kolekcję lub przedstawiać co takiego nowego skonstruowałam moim lalkom.
Ważne, żeby było widać, rzeczy, a do tego ma być po prostu jasno.
Jasno? Jasno...
Żarówka: daje cień.
Dwie żarówki!
I tak udało mi się zarezerwować ten najlepszy oświetleniowo czas, zgromadzić aż dwie wolnostojące lampki w jednym miejscu, oraz dokonać migracji żarówek, aby przynajmniej jedna z nich promieniowała białym światłem, a nie żółtym.
I tak oto, proszem Państwa, mogę przedstawić moje cudowne okno, które już wygląda niemal świątecznie, bo ma aż jedną choinkę i nadal jest zamurowane.
(Update: Już ma ładne tło, ale jeszcze nie mam zdjęć, będzie następnym razem :D )
Przy okazji moich nieudolnych postępów techniczno-fotograficznych na swoje pięć minut zasłużyła fashionistas Denim Patchwork, z moldem o nazwie Blorange. Obecnie Mattel wprowadza bardzo dużo nowych moldów, które swoim pierwszym wcieleniem debiutują właśnie w serii fashionistas. Dzieki temu mają spore grono odbiorców, jako, że jest to tania i bardzo powszechnie dostępna seria. Nowe moldy nie mają swoich oficjalnych nazw, dlatego kolekcjonerzy i internauci posługują się własnym niezobowiązującym nazewnictwem. Tak samo ma się sprawa z Wide Smile(Chambray), Dayą, czy Albino. Dopiero po jakimś czasie się okaże, które nazwy są najpowszechniejsze w użyciu i będzie można o nich mówić, jako tych właściwych. Osobiście używam właśnie tych nazw, a później zobaczę, co będzie.
Moja Blorange z racji bardzo jasnego odcienia skóry wciąż egzystuje na swoim oryginalnym ciałku, ale brak artykulacji nie przeszkadza mi u niej tak bardzo. Chyba należy ona do lalek, które wolę na sztywnym, ale oryginalnym, niż artykułowanym i kloniastym ciałku...
Jestem oczarowana jej makijażem, wyraziście choć oszczędnie podkreślonymi oczami, które kontrastują z jasną cerą, oraz szminką w nietypowej barwie. Nawet nie wiem, jak ją nazwać, bo jest jednocześnie ciemna i blada :) Najbardziej wybijającym się akcentem lalki jest jej kolor włosów, od którego pochodzi nazwa moldu: blorange. Ja bym to pewnie nazwała jakimś słonecznym brzoskwiniowym... W gruncie rzeczy cieszę się, że nie muszę wymyślać nazw kolorów do katalogów farb, bo klienci mieliby nieźle przekichane!
Jako wyraz dobrej woli proponuję kompromis i litościwie zgadzam się na korzystanie z nazwy "blomarańcz". ;)
Pewnie pamiętacie, że posiadam również drugą odsłonę tego moldu (Na trzecią wersję się nie zdecydowałam głównie z powodów budżetowych, ale też nie do końca trafiła w moje gusta). Wciąż nie mogę wyjść z podziwu, jak różne wrażenia można wywołać, tworząc tak skrajnie inne warianty kolorystyczne tej samej lalki.
Jak widać, moje panny mają bardzo współczesne podejście do wystroju wnętrz: jasne barwy, surowość i skromność. Trochę jakby chciały mieszkać w ikei, a trochę, jakby nie było ich stać na porządne meble i udawały, że to taki specjalny styl...
Ach, słabo o nie dbam, powinnam im coś nowego załatwić.
Następna lalka, o której teraz wspomnę, to w zasadzie składak, gdyż dotarła do mnie tylko głowa.
Owe trofeum dostałam od Inki, której aż tak nie ruszają mocno umalowane pysie. Dla mnie pozostało wyczesanie główki i zdekapitowanie jednej rudej MTM w celu stworzenia hybrydy.
I tak oto w Winylowym Orszaku pojawiła się czwarta przedstawicielka wpływowego rodu Summer.
Nowa rezydentka jeszcze nie zastanawiała się nad swoim imieniem(dużo wrażeń), a ja nie chciałam jej niczego narzucać.
-Cześć, jestem Sol.
-Cześć.
-A ty jak się nazywasz?
-Nie wiem.
-Aha.
Tyle rozmowy musiało na razie wystarczyć siostrom. Nowa Summer została przyjęta do rodziny.
Lea wydawała się być zadowolona z obrotu sytuacji, chociaż wciąż czujnie spogląda w obie strony jednocześnie...
Moje Summerki w komplecie: Lea, nowa, Sol i Luna.
A Wy macie jakieś propozycje dla mojej niezdecydowanej panny?
Pozdrawiam.
Od Inki zawsze trafiają się fajne rzeczy :D. Co do imienia dla twojej nowej, która jest śliczna :D to proponuje Layla, Lesile, India.
OdpowiedzUsuńWszystkie twoje lalki mają piękne stroje :) i cudne bransoletki. Lubię bransoletki.
Ojej, lubisz Olgę Gromyko i Trudi Canavan!!! :D <3
UsuńWidzę znasz się doskonale na moldach, na Twojego bloga trafiłam dzięki Cali girl Summer, a właściwie Ashy, bo przypadkiem taka wpadła w moje łapki i chciałam się o niej więcej dowiedzieć. Będę odwiedzać Cię częściej, bo dodatkowa wiedza się przyda. Zapraszam również do mnie, teraz jest jeszcze słabo, ale kilkadziesiąt lalek utknęło w mojej szafie i czekają na identyfikację. Mam nadzieję, że zaciekawią Cię moje wpisy i dodasz mnie do obserwowanych. Wracając do Twojego wpisu, znam ten ból gdy wracasz do domu i jest zbyt szaro na zdjęcia...
OdpowiedzUsuńJeszcze imię Summer, może tak Samara?
OdpowiedzUsuńcieszę się, że zadowolonaś, o Nerko!!!
OdpowiedzUsuńmoże Samanta?
Uwielbiam ten mold...
OdpowiedzUsuńPanny śliczne jak marzenie!