poniedziałek, 19 listopada 2018

Stadko się powiększa

Cześć.

Jest poniedziałek rano, chłód stuka do szyb i zagląda przez okna, po chodniku leniwie snują się dzieciaki do szkoły, a ja już od siódmej rano kręcę się po domu z poczuciem czegoś do zrobienia. Coraz częściej mam wrażenie, że zapomniałam o jakiejś sprawie i nawet nie wiedząc, co właściwie zaniedbałam, czuję się winna, przegrana. Jest to chyba jakiś rodzaj nerwicy, który nie pozwala się skupić, krzyczy do mnie "rób, nie pytaj!", bo nawet, kiedy spytam, nie otrzymam odpowiedzi. Zostało mi ponad godzinę przed wyjściem, a zamiast ją spożytkować, będę się martwić, że tego nie zrobiłam.
Po powrocie będę zbyt zmęczona, by coś zrobić i pójdę spać, wiedząc, że to kolejny dzień, który bezpowrotnie minął. W tygodniu mam siedem takich dni. Smuci mnie, że każdy przynosi takie same wnioski.
Okres jesienno-zimowy zawsze miał na mnie zły wpływ. Zachmurzone niebo, mżawka wisząca w powietrzu, wszechogarniające poczucie chłodu i widok pary unoszącej się z ust. Ludzie chowający się w ciemnych płaszczach i zaszronionych samochodach. Świat, który nie ma koloru.
Dotyczy to również lalek, czyli hobby, które nie zobowiązuje mnie w żaden sposób i nie narzuca żadnych norm, czy obowiązku wypełniania harmonogramu. Zwłaszcza późna jesień jest trudna. Odechciewa się robić zdjęć, odechciewa się kraftować. Trzeba przejść w formę spoczynkową i jedynie pilnować, by ten płomyk fascynacji nie zgasł.

Znam na to sposób. Nic wtedy nie muszę robić. Wiem, że to droga na skróty, ale wiem, że to jest również ustępstwo, na które mogę się zgodzić. Prezent, który zrobię sobie sama.
Wystarczy rozpakować nową lalkę :)


Nie wiem, czy tylko  ja mam takiego pecha, ale ponoć już od jakiegoś czasu są dostępne nowe fashionistki. Nie wiem, na ile to prawdziwa informacja, ponieważ nie mam dostępu do wszystkich sklepów. Tam, gdzie już byłam, wyglądało, jakby czekano na dostawę. Od kilku tygodni, bo z poprzednimi fashionistkami też było słabo. Internety? Amerykanosa nie zaliczę do "sklepów w Polsce".
Trochę czułam się rozdrażniona, a trochę zdesperowana. Jak to już są, a ich nie ma?
Jest tam kilka jednostek, których mocno wyczekuję(Daya w szarej bluzie i z żółtymi pasemkami, grubsza Carnaval, czy Skipper w lawendowej koronce!).

Póki zostały poza moim zasięgiem, zaczęłam się przyglądać tym, które są łatwo dostępne. I coraz bardziej się przekonywać. Może jednak jakąś jeszcze wybiorę? No bierz, później ich nie będzie. Przecież każda to jakiś ciekawy pomysł.


No i mam. Pierwszym ciekawym pomysłem była śniada wersja Raquelle na ciałku orginal. Nigdy wcześniej nie myślałam o tym, że jej trójkątna twarz, wydatne kości policzkowe, czy stosunkowo małe oczy o bystrym wyrazie będą tak ciekawie współgrać z ciemną karnacją. A wyszła z tego całkiem sympatyczna dziewczyna, ubrana skromnie, ale jak najbardziej atrakcyjnie, z tylko subtelnymi przebłyskami wskazującymi przebojowy charakter.

Nawet spodziewałam się że, oba ubranka są ze sobą zszyte, by stworzyć całość, a okazało się, że spokojnie można te elementy rozdzielić, by skomponować inną stylizację. Jeansowa sukienka jest wygodna przy wkładaniu, ponieważ rzep został wszyty po całej jej długości. Obszycia wykonane z białej nici, kieszenie co prawda tylko narysowane, ale narysowane ściegiem z maszyny, a nie naprasowanką z farbą.

 Buty to odlew, który pamiętam ze starszego wypustu rej serii, ale mają kojącą, pudrową barwę, współgrającą z koszulką.





Ciekawe jest to, że przez na pozór spokojnie upięte, kasztanowe włosy przezierają się pukle w miętowym kolorze. Tak na prawdę cała główka jest rootowana w tym odcieniu, a kasztan idzie tylko przez krawędzie skalpu. Z tego powodu nie chcę jej zmieniać fryzury i nawet boję się odpinać okulary. Boję się, że w rozpuszczonych włosach już jej nie będzie tak dobrze. Na razie nie mam parcia, by ją przekładać na inne ciałko. Po zebraniu moich lalek w jedno miejsce, stwierdziłam, że artykułowanych panien z ciekawymi główkami mam już bardzo dużo i będę ten zabieg fundować tylko w wyjątkowych sytuacjach. Ta Raquelle podoba mi się w takiej wersji, jak już teraz jest.

A, żeby życie miało smaczek, wlazłam na Allegro z radosną myślą "A może kupię sobie jakiegoś Murzyna?" I tak oto dwa dni później wyjęłam tego tutaj pana z paczkomatu.
Niby panowie z moldowanymi włosami mieli mnie nie interesować, ale jakoś nie mogłam się oprzeć tym rzeźbionym warkoczykom. W dodatku, w Winylowym jest znaczna przewaga płci pięknej, a nawet Will, mimo swych chęci, nie zaopiekuje się wszystkimi damami. U mnie panowie powinni mieć swoje haremy :)


Po przegrzebaniu internetu dowiedziałam się, że obecną nazwą dla tego moldu jest AA Cornrows. Lalek jest ubrany na pozór grzecznie, biała koszula, krawat, szare, długie spodnie... I srebrne, ćwiekowane tenisówki!!!111oneone 

 Oszalałam, jak zobaczyłam, co ma na butach, taki facet z charakterem, co ma stopy przebrane za jeże. Wydawało się, że jedynym pazurkiem u niego jest ciekawa fryzura.

 Mam jednak obiekcje do ust. Na zdjęciach wyglądają dobrze, ale na żywo, mój nowy mężczyzna ma jakby żabie wargi. Chyba są namalowane trochę za wysoko, przez co wychodzą ponad linię ust. Muszę je zmyć, bo co na niego patrzę, to chce mi się śpiewać, że "w wannie już pływa świąteczny karp"... A do świąt to jeszcze chwila.


Lalek jest posadzony na ciałku o standardowej posturze Kena. Ręce i nogi odchylają się na boki, ale znacznym minusem jest brak możliwości przekręcania główki do góry i do dołu. Trochę mnie to rozczarowało, bo jest to kolejna oszczędność, która ogranicza dzieciom zabawę, a mi utrudnia wydobycie z lalki odpowiedniej pozy do zdjęć. Zwłaszcza zdjęć z historyjkami, które kiedyś robiłam i zamierzam nadal robić. 

Ciekawe, jak długo Mattel będzie nam odejmował, aż w końcu stwierdzi, że ludzie jakoś mało kupują, więc będzie okrajał jeszcze bardziej? Czy ja i inni ludzie powinniśmy porzucić Barbie, bo producent sobie z nas kpi? Porzucić tak ważną dla mnie gałąź kolekcjonerstwa? Coraz częściej mam na to ochotę, a jednak wciąż lgnę i przełykam ochłapy, bo mam nadzieję, że to tylko tymczasowy kryzys.
-Witam w Winylowym Orszaku. Bierz kwiaty i leć na podryw!
Na szczęście, mój król artykulacji zaakceptował nowego lokatora.



Swoją drogą, kupowanie nowych lalek to tylko pretekst. Tak na prawdę potrzebowałam przezroczystego plastiku, a ten najlepszy jest z lalkowych opakowań. Ale do czego, to napiszę innym razem :)


Pozdrawiam.

4 komentarze:

  1. Jeśli chodzi o nowe fashionistki to natykam się na nie od czasu do czasu w sieci Tesco lub Smyk, ale na 12 nowych modeli najwięcej widziałam w Tesco - 8 i brakowało wszystkich tych, które chcesz najbardziej i mojej wymarzonej Varsity Platitude - albinoski z białym afro.

    Co do włosów Raquell to mnie znów korciło aby je rozpuścić, ale znalazłam jej zdjęcia w rozpuszczonych puklach i stwierdzam, że wysoki kucyk to jednak jej fryzura :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze słyszałam pogłoski o netto, ale wszystkie trzy są w takim miejscu w Warszawie, że mi nie po drodze i nie zamierzam podporządkowywać całego dnia po to, by się tam wybrać...

      Usuń
  2. Panna ślicznie wygląda z tym kucykiem. Ja bym nie rozpuszczała... Mam pannę, która też ma kucyk. I nie można tego zmienić, bo przedziałów brak i brzydko fryzura wygląda.
    Co do Pana... Przystojniak z niego!

    OdpowiedzUsuń
  3. też się skusiłam na tego przystojnika,
    tyle, że mnie nie rażą wmoldowane fryzy -
    aaa - mam fotki jako niezbity dowód na to,
    że Will wręcza bez opanowania kwiaty innym
    menom - obawiam się, że nie uda mi się
    powstrzymać ich publikacji!!!

    OdpowiedzUsuń