poniedziałek, 31 października 2016

Dama w bieli. I w lesie.

Święta, święta i... No, w sumie, to nadal "w trakcie" świąt, ale jutro do pracy. Tymczasem najwięcej zabaw halloweenowych przypadło na sobotę. Tak, żeby ludzie mogli wytrzeźwieć i się wyspać.





Nic dziwnego, że w niedzielę przed południem natrafiłam na błąkającą się po lesie samotną niewiastę. Panna miała cerę jak mleko, oraz za dużą suknię mieniącą się, jak płatki śniegu.
Myślę sobie, jeden z efektów ubocznych wczorajszych zabaw w przywoływanie potępionych dusz. Niby nie brałam w tym udziału, tylko ostrożnie się wycofałam z pokoju, ale jednak wyszło na to, że to ja muszę po tym  posprzątać. Wysunęłam się w jej stronę, wsłuchując się w żałosne zawodzenie mego psa za plecami (w końcu, który to pies nie będzie płakał, gdy pani siedzi dwadzieścia metrów od ogródka i cyka jakiejś lali zdjęcia, zamiast kulturalnie wziąć futrzaka na spacer?).
Tymczasem nieszczęsna potępiona dusza wcale nie chciała zrzucić swego potępienia na mnie i przyznam z satysfakcją, że nawet współpracowała nie tylko ze mną, ale i z podłożem. A może po prostu miała aż tak sztywną suknię, że mogła sama stać dzięki niej. Z pewnością jednak była wdzięczna, że zamiast krzyża i egzorcyzmów przyniosłam aparat.











Kiedy już zdążyłam się oswoić z duchem, najpewniej jakiejś hrabiny, wśród tego całego przepychu i elegancji, moje oczy wyłapały sygnet o bardzo surowym kształcie. Strasznie odcinał się od reszty stroju, więc postanowiłam mu się przyjrzeć. I wtedy, zamiast ducha, nawiedziły mnie wątpliwości.


A prawda zaczęła wychodzić na jaw.


No, kto to widział ducha hrabiny w kiecce i trampkach?! 

M  C KWADRAT. Ty wcale nie jesteś duchem, tylko dzieciakiem robiącym sobie jaja z ludzi!

Wcale nie! Byłam na imprezie, przysięgam, takiej ze strojami! A potem wypiłam za dużo i zrobiło  się niedobrze, więc wyszłam na świeże powietrze. Później już nie umiałam trafić, więc błąkałam się tak do rana.

No dobra, przypuśćmy, że wierzę. Coś jeszcze masz do powiedzenia?

 Dostanę może szklankę wody brzozowej na ból głowy?


9 komentarzy:

  1. zjawiskowe oczęta niejednego by zbajerowały!
    ta suknia wśród powalonych brzóz sprawia jakby
    przezroczystej wrażenie - więc woda brzozowa
    na kaca...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Suszyło dziewczynę! Lepiej niech prosi o sok, niż ma pić ze stawu i cedzić glony przez zęby :D

      Usuń
  2. Uwielbiam McKeyle :)
    Ciekawa sesja, chociaż lalka wygląda mi na lekko zagubioną w tym lesie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ruiny byłyby lepszym tłem, ale za mocno ściskało mnie zimnem, by chcieć się udawać w jakieś dalsze wędrówki :)

      Usuń
  3. Jak na "wczorajszą" imprezowiczkę to wygląda doskonale! Te oczy! Prześliczne!
    Suknia ułatwiająca stanie = świetne rozwiązanie!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. I cóż, że wczorajsza, jak nawet snując się na kacu po lesie potrafi zadać szyku. :D

    Tak w ogóle to kocham sukienki z tego opalizującego celofanu. A jak pięknie by wyglądała w niej na śniegu!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyna po prostu zgubiła się w lesie w drodze na imprezę halloweenową i nie chce się przyznać ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli tak wygląda mając "zespół dnia następnego" , to w stanie "normalnym" rzuca na kolana :):)

    OdpowiedzUsuń