czwartek, 5 maja 2016

Wegetacji ciąg dalszy

Cześć. Dziękuję wszystkim piszącym i empatycznym ninjom, które siedzą cicho, ale zaciskają piąsteczki i wysyłają fluidy przyjaźni, za wsparcie, oraz zrozumienie mojej wcale nie tak złej sytuacji. Po kilku dniach leżenia odłogiem, postawiłam sobie nową diagnozę. Jest to lenistwo. Wynikające ze zmęczenia, ale przecież, gdybym chciała, to bym zasuwała więcej i skuteczniej.
Miałam piękne plany budowlane, do których zabierałam się przez dwa dni, dwa kolejne kopałam dół, a gdy już chciałam układać w ogrodzie płyty, okazało się, że... nie jestem w stanie podnieść ani jednej. Wiecie, takie wielkie 50/50 cementowe płyty, jak takie na chodniku. Albo nawet takie same, nie do końca jestem pewna, skąd je pozyskaliśmy. Byłam w stanie je tylko turlać. Ewidentnie, nie ułożę ich sama, pozostaje mi kopać i przygotować większą powierzchnię.
Ale przecież do tego wniosku doszłam po pewnym czasie zwlekania, więc nie będę usprawiedliwiać swojej mizeroty, tylko piętnować, jaka to jestem złaaa.

Byłam też dwa tygodnie temu, z lalką, w bardzo ładnej okolicy. Specjalnie poszłam tam z nią i z aparatem. Rozejrzałam się, czy nie ma gapiów, wyjęłam modelkę, oraz sprzęt fotograficzny, uruchamiam... A tu klops, nie wzięłam karty pamięci. I jakoś nie chciało mi się tam do tej pory wrócić, mimo, że od domu jest to właściwie 10minut piechotą, a 15 samochodem (bo tłok i jazda naokoło).

Nowości w kolekcji mam kilka (wczoraj doszła do mnie petite fashionistas z buźką Skipper), ale panny jeszcze wstydzą się pokazać, więc przyjdzie na nie czas, jak po prostu się zbiorę w sobie i przemówię im do rozsądku, w której kiecce wyglądają najlepiej.

A tymczasem, lala, która wybrała się wtedy do ogrodu razem z Tango. Też już ją kiedyś pokazywałam, ale była w oryginalnym ciuszku i, w ogóle, same zdjęcia nawet nie były moje.
Nadszedł moment, kiedy Jane odnalazła siebie i złoty środek między stylem z pudełka, a swoim własnym. Jane, moim zdaniem, jest teraz jeszcze słodka. Częstujcie się!











A na ciężkie płyty już mam plan - niech tylko mój men mnie odwiedzi, to będzie się wykazywał... ;)

6 komentarzy:

  1. Laleczka niezwykle urokliwa z sympatyczną buzią i... piegami, które kocham! Jestem bardzo ciekawa pozostałych nieśmiałych panienek... Jednej tożsamość już zdradziłaś, ale inne... Hmm... Intrygująca kwestia.

    OdpowiedzUsuń
  2. uroczy nosek i zawadiacka minka :)
    a Men - no tak, niech się wykazuje!

    OdpowiedzUsuń
  3. A kto to ta druga? Ciekawy okaz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Słodka, ale jakimś cudem nie przesłodzona- mimo kotka, serduszek i różu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Descendantka jest urocza:) Mam nadzieję, że uda mi się ją także kiedyś przygarnąć:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Descentka, czy jak ja tam zwać, bardzo ciekawa, piegi dodają jej uroku, tylko ta poNekowa sukienusia jakoś zbyt infantylna dla tej zadziornej panny wg mnie:)

    OdpowiedzUsuń