Zmiany, zmiany, zmiany. Któż z nas ich nie doświadcza? Najlepszym tego przykładem jest pogoda z ostatnich dni. Nie musieliśmy długo czekać, aby stanąć w obliczu corocznego wyzwania, jakim są chłody i jesienne smutki. Trzeba się dogrzewać, przytulać i rozpieszczać - nie ma innej rady.
W Winylowym też nie jest łatwo, ponieważ moja komuna barbiowa ma w zapasie zaledwie jedną parę kapci i aż trzy pary skarpet, w tym jedne męskie, z cienkiej siateczki. A pogłowie przecież liczne, że ho ho…
Zmiana pogody to jedynie kropla w morzu zjawisk, których byłam świadkiem. Relacje też uległy przetasowaniu. Trochę lalek przyszło, trochę znalazło nowe domy, kilka było tylko przejazdem. W serii Och, Ach! Rozwiązała się moja main couple. Był to wynik intrygi, ale zawiązanej w dobrej wierze. Okazało się przecież, że Summerowie są zbyt blisko że sobą spokrewnieni. Siostry Lei postanowiły zainterweniować i właśnie temu służył eliksir nabyty u jednej z wiedźm.
To było dawno i Lea zapomniała. Teraz ma inne życie. Nie może narzekać w nim na brak ciepła.
Jej nowy przyjaciel nazywa się Kevin. Sprowadził się tu w zeszłym roku, ale większość tego czasu upłynęła mu na skomplikowanym i trudnym leczeniu ortopedycznym. Winylowy Fundusz Zdrowia jest równie dobrym nauczycielem cierpliwości, co nasz NFZ. Pod tym względem miniaturyzacja realiów wyszła mi znakomicie.
Lea zakochała się w Kevinie, bo wyglądał na architekta, ale kiedy przyznał, że jest tylko księgarzem, nadal nie mogła o nim zapomnieć. Tak więc znajdowała coraz ciekawsze wymówki, aby zaglądać do jego sklepu i spędzać przerwy kawowe na pasjonujących rozmowach o czymkolwiek, byle w dobrym towarzystwie. Jestem pewna, że nigdy w swoim życiu nie czytała tyle książek, jednak wciągnęła się na tyle, że już jej zostało.
A Kevin zrozumiał, że teraz powinien wykonać swój ruch. Tak więc zaczęły się pierwsze spacery. Któregoś razu spadł deszcz, a oni zmokli. Kevin zaprowadził Leę do siebie, rozpalił w kominku.
Jego dom nie był jeszcze urządzony, ale taka asceza też ma swój klimat. Zwłaszcza skąpana w tańczącym świetle ognistych języków. Jeśli dodać do tego wino i niekończącą się ulewę za oknem to wychodzi idealny przepis na przegadanie razem całej nocy.
Tak naprawdę tę historię wymyśliłam na szybko, ponieważ chciałam przetestować świeżo zaczęty kominek. Jeszcze nie skończyłam tej miniaturki, palenisko nie jest złączone ze ścianką, więc mogło w każdej chwili się przewrócić. Pożaru by nie było, ale szkoda zdrapywać wosk z drewna ;)
W przyszłości zamierzam zawinąć zewnętrzne cegły na krawędziach, dlatego tak śmiesznie sterczą.
Lea to Lea, pan Kevin to fashionistas #10 po rootowaniu i zmianie ciałka na BMR.
Para powstała przypadkiem, ponieważ Lea jako jedyna była ciepło ubrana, a pozostałych lalek nie chciało mi się już przebierać. Jako, że artykulacja starych fashionistas trochę ogranicza możliwości pozowania, to do towarzystwa musiałam wybrać chłopaka na mtm. A na razie mam tylko jego ;)
W ich przypadku chyba mogę mówić o przeznaczeniu.
superrro!
OdpowiedzUsuńPiękna, klimatyczna sesja.
OdpowiedzUsuńOch myślę, że zamilowanie do książek może ich połączyć na wieczność ☺️☺️☺️
OdpowiedzUsuńObłędna sesja! Kominek rewelacja! Ojej, jakby się moim lalkom podobał!
OdpowiedzUsuńFajna, klimatyczna sesja, cudna atmosfera spotkania... wszystko fantastyczne! Brawo!