Witam wszystkich w Nowym Roku. Na pierwszy rzut oka nie widać, żeby coś się zmieniło. Dalej jest zimno, dalej jest ciemno, ja dalej nie bloguję, leń...
Ale tamten rok minął, co oznacza, że zostawiłam go za sobą. To chyba dobry moment, żeby wreszcie odciąć się od problemów, nad którymi tak mocno biadoliłam. Teraz mogę się podzielić bez wymuszania słów współczucia, wsparcia. Pośmiać się, że sobie dałam radę, choć ciążyło nade mną jakieś okropne fatum.
Wybaczcie mi tę ścianę biadolenia. Jeśli ktoś nie chce czytać, to podpowiem, że na dole wpisu znajdują się zdjęcia i może je obejrzeć, po czym udać, że nic innego tu nie było.
Bo jakby sobie pomyśleć, że tylko zepsuł mi się samochód, to przecież nie jest wielka tragedia. Ludziom się psują samochody, wtedy oddaje się je do serwisu, płaci za naprawę, a potem jeździ dalej. Niestety wkrótce dowiedziałam się, że nie ma, czego naprawiać. Niestety, mieszkam na takim zadupiu, że bez samochodu ciężko jest się dostać nawet do pociągów. W lecie to by nawet dało radę, ale zostawianie roweru na 14 godzin w miejscu, gdzie mi już go kiedyś ukradli po zaledwie dwóch nie jest dobrym pomysłem. Nie no, ale dam radę. Kupiłam bilet miesięczny. Na stację podwoziła mnie mama. Uznałam, że pojeżdżę trochę pociągami, przynajmniej to będzie dobry pretekst, żeby pograć w pokemony w drodze do pracy (w samochodzie to tak trochę trudniej, nie..?).
W autobusie ktoś ukradł mi portfel. Ok, dam radę. Zamiast iść do pracy, zgłaszałam sprawę na policję, zastrzegłam dokumenty, złożyłam wnioski o wydanie nowego prawa jazdy i dowodu osobistego. W końcu, jedynym dokumentem, jaki posiadałam okazał się dowód rejestracyjny do auta, które już nie będzie mogło jeździć. Zaś w punkcie obsługi pasażera powiedzieli mi, że coś się źle zakodowało i nie mogą mi przepisać biletu na nową kartę, musiałam go kupić drugi raz, mimo, że na poprzednim przejeździłam trzy dni.
W następnym tygodniu mama mnie wiozła swoim kochanym fiacikiem i jakiś imbecyl wymusił pierwszeństwo, gdy wyjeżdżał na skrzyżowanie. Skasowane trzy auta, jedno zarysowane, kobieta, której wbito się w drzwi zabrana do szpitala. Maluszek trzaśnięty i z przodu i z tyłu, po kilku godzinach ubezpieczyciel zabiera na lawetę (ale po tygodniach tak zaniżył jego wartość, że naprawa, jakiej się podjęli była czystą kpiną). Na pociąg musieliśmy zabierać się z bratem.
Doszłam do takiego pecha, że świeżo kupiona parasolka złamała mi się na wietrze jeszcze zanim przeszłam do końca parkingu przed moją pracą.
Szczurki też się pochorowały, więc przy okazji zaczęłam się zmagać z martwicą rogówki, ropniem w uchu i guzem przysadki. Tylko Czarna była zdrowa, ale była strasznie zazdrosna o moją uwagę i powtarzające się wycieczki do weta. Nie dość, że dojazd do pracy wydłużył się o blisko godzinę, to jeszcze rano i wieczorem musiałam podawać krople i zastrzyki.
Brat też skasował samochód, bo robotnicy nie zabezpieczyli studzienki kanalizacyjnej na noc.
Do sklepu jakiś facet przyniósł dwa cudowne szczurki, o których powiedział, że oddaje, bo śmierdzą, a winter is coming i nie będzie mógł mieć wiecznie otwartego okna.
Szczurki poszły do mnie, nagle obchód zwierzyńca stał się jeszcze dłuższe.
W urzędzie nie chcieli mi wydać prawa jazdy, bo nie miałam dowodu osobistego.
Jedynym ciepłem po powrocie do domu witała mnie Maseczka z przysadką, która upodobała sobie spanie na mojej stopie, albo w koszu na skarpetki. W końcu i ona się poddała i pewnego ranka znalazłam jej ciepełko na podłodze i przez tydzień nie mogłam jej pochować.
Chłopak się ode mnie odciął, gdy chciałam wylać żale. Bo go dołowałam.
Ale dalej się pojawiał, kiedy miał lepszy humor i sam czegoś chciał.
Posłałam go w diabły z okazji nowego roku.
...
A samochód kupiłam sobie drugi. Co prawda dopiero teraz mogę nim jeździć, ale wreszcie wszystko nabiera normalnych kolorów, a ja będę miała więcej czasu dla siebie. Czy dla lalek, tego nie wiem. Nie wiem, jakie lalki będę mogła sobie kupować z czystym sumieniem, bo ostatnio miałam serię znacznie ważniejszych wydatków i wiecznie mi na coś brakuje. Mimo docenienia przez szefa i podwyżki.
Dałam radę, z każdym z tych problemów z nich rozprawiłam się jak rycerz ze smokiem (choć smok miał trujące kły, a zbroja pordzewiałe blachy). Tym trudniej było, gdy musiałam walczyć sama, bo wsparcie, na które liczyłam, po prostu się ode mnie odwróciło. Ale jestem z siebie dumna i wierzę, że każdy powinien walczyć. Pozostał mi tylko jeden najtrudniejszy smok do pokonania, ale nie jest groźny. Myślę, że, póki nie nazbieram sił, mogę się nawet z nim zaprzyjaźnić. Jest nim bałagan w pokoju.
Nie wiem też, kiedy będę mogła robić normalne zdjęcia, bo wśród materialnych ofiar ostatniego kwartału 2016 znalazł się również aparat z kartą pamięci. Dziś macie szczęście - zdjęcia znowu robiła Faeriel swoją lustrzanką. Ale w najbliższej przyszłości pozostaje mi tylko telefon.
A na zdjęciach bambusowa Spectra. Długo odwlekałam zakup tej postaci do mojej kolekcji. Podobała mi się, ale zawsze miałam do kupienia kogoś innego. Raz prawie wzięłam piżamkową, ale rozmyśliłam się, bo jej głowa wydawała mi się być jakaś bardziej nadmuchana... Właściwie to wierzyłam, że wciąż jeszcze czekam na najlepsze wydanie Spectry, w końcu to jedna z głównych bohaterek tej całej szkoły z potworami.
A tu klops, widać Mattel twierdził inaczej, bo nie dość, że walnął reboota, to jeszcze zapomniał o Spectrze... która już wtedy była idealna. Tak więc kupiłam Spectrę z pierwszego lepszego wydania, do którego miałam dostęp, w strachu, że zanim się zbiorę, to nie dostanę już żadnej, bo po prostu znika z produkcji.
Jak Opatrzność będzie miała więcej przychylności, to zamówię jeszcze w sieci Spectrę w ubraniu bardziej typowym dla jej stylu. Teraz chciałam zabezpieczyć tylko postać i jeszcze nie wiem, jakie zmiany podejmę w samej konkretnej lalce. Włosy są tak tłuste, że nie da się ich umyć, może to dobry pretekst do ich przeszycia.
Bądźcie silni. I niech ten rok będzie dla nas dobry.
Bardzo współczuję, właściwie wszystko też przeszłam na jakimś etapie - zepsuty/rozbity samochód, szczury chorujące ciężko i seriami, łącznie z przysadką, chłopa zasługującego na kopnięcie w d... Dlatego całym moim autorytetem internetowego komentatora zaświadczam, że byłaś dzielna, że ogarnęłaś, dałaś radę i możesz tu o tym pisać. Trzymaj się! Moje szczuractwo też pozdrawia!
OdpowiedzUsuńno faktycznie - dobrze, że już masz za sobą
OdpowiedzUsuńten tajfun beznadziejnych splotów nieszczęść!
oby teraz już powolutku ale sukcesywnie się
co trzeba prostowało a przyjazne duszyczki
otaczały Twoje zbolałe serce!
przez tę kolorystykę i zbliżenia - jakoś
bajecznie się porobiło - Spectra z profilu
skojarzyła mi się z Polą Negri...
pozdrawiam cieplutko ♥
Śliczne fotki i ciekawa lalka - lubię ten model :-) Co do kwestii pecha... Wiesz, myślę, że wyczerpałaś już na razie swój limit i w tym roku będziesz miała spokój. Czasem tak bywa, że wszystko na raz się wali, a to wszystko dlatego, że dość szybko ma przyjść to lepsze, ba! nawet "najlepsiejsze! No i wredny pech chce wyrobić swój limit życiowy/ okresowy, stąd taki nawał ;-) Pana wspomnianego w poście pożegnaj w swej świadomości - czasem tak trzeba. Szkoda zdrowia na chore układy i relacje. Dobrze zrobiłaś, że pożegnałaś pana wraz z nowym rokiem. Kilka lat temu zrobiłam to samo z innym panem i choć nie była to łatwa decyzja - właściwie wydawało mi się, że był to dramat - z perspektywy obecnej widzę, że było to najlepsze, co mogłam zrobić. Także tego... I tym miłym akcentem życzę Tobie wspaniałego Nowego Roku 2017 i wiele czasu na lalkowanie oraz inne przyjemności. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńCiężki rok, bez dwóch zdań. A pewnie przyjdą i jakieś nowe bóle, bo tak już na tym łez padole, nie bez przyczyny tak nazwanym, wszystkim się plecie. Niemniej jednak jest się i z czego cieszyć - wiosna idzie, podwyżka już przyszła i właściwie to mogło by przyjść jeszcze kilka miłych lub choćby przymilnych rzeczy. Czego w pierwocinach Nowego Roku bardzo Ci życzę.
OdpowiedzUsuńJesteś BARDZO dzielna . Dobrze, że zrobiłaś noworoczne porządki , partner powinien wspierać . Życzę Ci z całego serca Spokojnego, Dostatniego i Szczęśliwego Nowego Roku !
OdpowiedzUsuńMUSI być lepszy !!!! Myślisz, że Mattel nie będzie już produkował nowych wersji Spectry ??? To jedna z moich ulubionych Monsterek .... :/ Z drugiej strony nie wyobrażam jej sobie w nowej, osłodzonej wersji ... To już nie będzie "moja" Spetra :(
Współczuję strasznie, tego co Ci się przydarzyło... Jak jakieś fatum.
OdpowiedzUsuńTen 2016 w ogóle był jakimś ciężkim rokiem... Dla mnie też.
Mam nadzieję, że Nowy Rok będzie dla Ciebie lepszy. Może właśnie najlepiej zacząć sprzątanie swojego życia od posprzątania pokoju? Po nitce do kłębka. Piękne zdjęcia, bardzo nastrojowe.
OdpowiedzUsuń