wtorek, 26 stycznia 2016

Fashionistas in Spotlight

Jak szybko potraficie zasnąć po powrocie z pracy? Ja muszę jak najszybciej :)
Od czwartku w moim pokoju pomieszkuje parka nowych lokatorów - zeberki. Nie są głośne, ale jeszcze się do nich nie przyzwyczaiłam. Właściwie to bardziej rozprasza mnie trzepot ich malutkich skrzydełek, niż dźwięki wydawane przez dzióbki. Zima to chyba najlepszy czas na zaczęcie przygody z chowem ptaszków, ponieważ dni są krótkie, dzień wstaje późno, w związku z czym dadzą nam ciut dłużej pospać ;) Nie mają też ochoty na lęgi, więc się nie sforsują, a do wiosny mają dużo czasu by się zaaklimatyzować.

Za to ja wciąż nie mam czasu dla siebie i lalek. Ta pora mnie wykańcza, dni są za krótkie, a i tak nie są dość jasne. Myślę, że póki mam półmrok w pokoju, zredukuję swoją blogową produkcyjność. Jedyną sensowną frajdą, jaką daje mi zima jest próbowanie nie wpaść w poślizg samochodem. A jeśli już to chociaż po zaplanowanej trajektorii...

Jest koniec miesiąca, ale w drodze do dziesiątego jesteśmy tak jakoś w połowie. To dobry czas, by skontrolować swój budżet i przejrzeć dotychczasowe wydatki. Jest nawet dobrze - wydałam mniej, niż wpłaciłam. Chyba po znalezieniu pracy i zachłyśnięciu się kilkoma wypłatami wreszcie zaczynam się statkować. Tylko jednej z pozycji w liście transakcji nie mogłam sobie przypomnieć. Tajemniczy sklep "Szafir" i kwota na ponad pięćdziesiąt złotych. W głowie czarna dziura, po czym patrzę w kalendarz - w piątki pracuję, ale w ten byłam chora. Apteka? Płaciłam gotówką... Lalka? Czy ja kupowałam sobie jakąś lalkę??

A jednak! :D


Proszę Państwa, oto Fashionistas Nikki in Spotlight. Nowa, wprost z półki sklepowej. Taki niedobitek sprzed kilku lat. Mam straszne parcie na fashionistki, ale spóźniłam się na nie z moim kolekcjonerstwem. Teraz mam szansę tylko na kilka uboższych barbie i ewentualnie Nikki...
Oczywiście, rzadko mam wobec nich krystaliczne zamiary trzymania na półkach w stanie nienaruszonym ;)


Mam za to taki nawyk, by nie wyrzucać pudełek w całości. Mam tył od każdego opakowania zakupionych przeze mnie lalek. Jest to mój osobny zbiór, kiedyś go zeskanuję ku pamięci.
Na zdjęciu prezentują się pozostałe panie w świetle fleszy. Bardzo chciałabym kiedyś upolować Raquelle, ale znając realia, będzie to niemożliwe. Summer może być lalką o przyjemnej buzi, za to Barbie... Wyobraźcie sobie, jak stylowo by się prezentowały wszystkie playline'y, gdyby zastąpić kolor różowy różnymi odcieniami borda i czerwieni...

Do samej lalki mam mieszane uczucia. Bardzo dobre wrażenie na mnie zrobił makijaż jej oczu - jest bardziej zielonkawy, niż niebieski. Kolor włosów i ich stan tym razem to bajka - błyszczące, mięciutkie, głęboki brąz nieskalany ani jedną kroplą kleju, a w głowie aż wiatr hula od jego braku!
Mniej za to przypadł mi do gustu kolor ust. W ogóle nie lubię tego moldu, a jasna pomadka optycznie powiększa jej usta. Mam już jedną fashionistkę z tym moldem, której buzia mi się bardziej podoba, stąd moja decyzja.

Postanowiłam, że Nikki odstąpi artykowane ciałko dla Kasandry, natomiast sama będzie w przyszłości poddana zmianie ust. Szkoda marnować główkę z takimi fajnymi włosami.

Kasandra już po przeszczepie, czuje się doskonale. Bogata kreacja bardzo do niej pasuje i podkreśla jej egzotyczną urodę. Sukienka bardzo mi się podoba, zwłaszcza jej góra ze skrzyżowanymi ramiączkami na dekolcie. Za to Mattel nie byłby sobą, gdyby czegoś nie spartolił... Widzicie, sukienka ma z przodu rozcięcie, pokazujące nogi. A za nimi jest błyszczący materiał tyłu sukienki. Wszyty lewą stroną do wierzchu.
Może sukienki w ogóle powinny mieć materiał tylko z przodu a z tyłu świecić plecami i wmoldowanymi majtkami lali? W końcu nawet producent uznał, że zabawki nie służą do zabawy tylko do szybkiego sprzedania się za atrakcyjny wygląd. No, ale przecież tylko on będzie nimi handlował, przecież nie dziewczynka, która lalkę otrzyma od rodziców! Widocznie, wciąż ma swoich klientów za idiotów, którzy ślepo będą się nabierać na wszystkie podpuchy, których firma się podejmuje. Ile to było już niespodzianek, które były świadomymi decyzjami producenta, a dało się je odkryć dopiero po wyjęciu lalki? Głowy na bolce, zszyte w całość topy z marynarkami, tył ubrania zawsze zastąpiony jednokolorową, o wiele tańszą tkaniną...
Tymczasem Mattel doskonale wie, że nawet, jak ktoś jest świadomy tych zabiegów, ale jest zakochany w lalkach (jak ja i inne dzieci, tudzież poważni kolekcjonerzy), to i tak będą mu płacić, bo nie ma zbytniej konkurencji... A szkoda, bo dopiero ona by ich zmotywowała do większej rzetelności.

To skoro już pohejtowałam, pora na coś milszego, czyli ciąg dalszy oglądania Kasandry :D








Teraz pozostaje mi jeszcze przebrać ją w jakieś bardziej codzienne ciuszki. Pozdrawiam, nie dajcie się zjeść zimie! ;)

5 komentarzy:

  1. Kasandra jest stworzona wprost do artykułowanego ciałka! Uwielbiam ją i mogłabym patrzeć na nią bez końca :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ha! narobiłaś mi smaka na TAKĄ Kassandrę :)))
    w sukni wygląda obłędnie!!!

    ja jeszcze poluję na albinoskę i będę miała
    swój śliczny tercet egzotyczny...

    OdpowiedzUsuń
  3. Rewelacyjna na tym ciałku! Chyba będę musiała też tak pokombinować! Naprawdę wygląda cudnie! Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rakel z tej serii widuje jeszcze na all, jak szukam nowych fashionistek :-) Twoje zdjęcia bardzo podniosły notowania Kasandry u mnie, jak się na nią skusze, to przez Ciebie, o niedobra! ;-D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak jej pasuje nie tylko to artykułowane ciałko, ale cała stylizacja, świetna ta Kasandra :)

    OdpowiedzUsuń