Tydzień temu też chciałam. Było nawet ładniej, niż dzisiaj. Sucho, słonecznie... Około szesnastej fala słońca spadała pod takim kątem, że cała ściana lasu wydawała się być ruda... Nawet nie wiecie, jak byłam zła, gdy odkryłam, że moja mama zapomniała wyjąć aparat z torebki i pojechała z nim gdzieś na cały dzień, choć nie był jej potrzebny.
Na zdjęcia z telefonu nie mam, co liczyć. Mój Pentagram wciąż nie jest sprawny, natomiast Alcatel ma tak słabą jakość zdjęć, że już lepiej ich nie robić.
Dziś mój wpis nie wniesie niczego nowego. Niedawno zaczął się listopad, chwilę temu wspominaliśmy naszych bliskich, przebieraliśmy siebie (i nasze lalki) za potwory, a na niektórych blogach wciąż się przejawia temat wiedźm i czarownic(pozdrawiam!). Też chciałam od siebie coś z tego tematu dołożyć. Z lekkim spóźnieniem, ale chyba wybaczycie. ;)
Choć moja przerwa była długa, pokażę lalkę z poprzedniego wpisu. Cóż tu mówić - stała się jedną z moich ulubionych, tym bardziej, że ona sama najbardziej pasowała mi do tej sesji. Oto moja wiedźma:
Ups. Oto jej kapelusz. Wycięty z cieniutkiej skórki i klejony specjalnie pod czapkę ze stożkiem. Nie jestem jego autorką, to dzieło mojej mamy. ;)
A to już moja wiedźma, obecna właścicielka skórzanego nakrycia. Pogodna i radosna, w zupełnym przeciwieństwie do lasu szarych, bezlistnych drzew. Joyce przeszła pewną przemianę, odkryła, że oprócz bycia modelką, jest również dzieckiem natury, żyjącym w zgodzie z otaczającym ją światem. Ten spacer był dla niej osobistą celebracją swojego pojednania z nadchodzącymi zmianami. Bo trzeba pamiętać. Możliwe, że jutro już ten las będzie wyglądał inaczej...
Joyce nie była jednak sama. W końcu, od lat wiadomo, że wiedźmy zwykle posiadają jeszcze swojego czarnego zwierzaka. Psy nie pasują, ropuchy są brzydkie, kruka nie miałam żadnego, a koty zbyt maintreamowe.... Trafiło więc na konia.
A gdzie najlepiej spacerować z koniem, jak nie po lesie?
Niestety, w międzyczasie okazało się, że nasza wiedźma cierpi na narkopleksję. Jednak konik był cierpliwy i grzecznie poczekał, aż jego pani się zbudzi i będą mogli pójść dalej.
A to miała być dla niego nagroda. Ostatnie jesienne jabłko, które miało najwięcej czasu by dojrzeć. Kto by się tam martwił, że rosło na młodej sośnie?
Kolejny podmuch wiatru sprawił, że ciężki owoc spadł na głowę niewiasty, ponownie otumaniając ją na chwilę. Czasem ma się w życiu ogromnego pecha. I żadnego męskiego ramienia w pobliżu.
Szybko jednak powróciła jej świadomość, przywdziała ponownie kapelusz, podniosła jabłko i postanowiła poczęstować nim swego dzielnego wierzchowca.
W tej chwili, za sprawą czarów, po ugryzieniu cudownego jabłka, koń powinien przemienić się w przepięknego młodzieńca....
Niestety, zwierzę nie było zainteresowane owocem i zdecydowanie bardziej wolało kapelusz.
A wiedźma została sama z jabłkiem.
No dobra, konik był wciąż wierny.
Oddał wiedźmie kapelusz.
I zaczął biegać radośnie wokół niej.
Tak pięknie patatajał...
Ostatecznie Joyce nie miała żalu, że jej czar się nie udał. W końcu, kto wie, jakim by był mężczyzną... Pod warunkiem, że wierzchowiec w ogóle nie jest klaczą.
Widać czas na ukochanego dla niej jeszcze nie nadszedł.
Ropuchy są przepiękne, period. To zwierzęta pełne gracji.
OdpowiedzUsuńMoże i tak, ale ropuchy też nie miałam pod ręką ;)
Usuńpiękny kon patatajacy:)) zazdraszczam
OdpowiedzUsuńja również :)))
UsuńŚwietnie uchwyciłaś temat - czarownicy :)))
OdpowiedzUsuńSesja niezwykle urocza bo i Joyce i jej wierny towarzysz bardzo oddani zadaniu :)))
Pozdrawiam :)
Piękne zdjęcia! Piękna wiedźma (wciąż są w modzie;), piękny koń, piękny kapelusz, piękny koń w kapeluszu (Najlepszy! :D). Piękna sceneria mimo wilgoci i braku słońca, tym bardziej oddaje taki leśny, magiczny klimat. Wyszło super, aż miło pooglądać :)
OdpowiedzUsuńUff, dobrze, że się konik w młodzieńca nie zmienił. A po co mu to? Same kłopoty :) Końskie życie jest nieco łatwiejsze. No i łatwiej wiedźmie na nim jeździć, kiedy jest w końskiej postaci :)
OdpowiedzUsuńSame zdjecia są magiczne, bo działają na mnie bardzo kojąco i uspokajająco, do tego przypomniały mi, że sama mam takie piękny las pod nosem i przydałaby mi się chociaż krótka wycieczka po nim:)
OdpowiedzUsuńBoze jakie to dobre. I ladne. I dobrze napisane <3
OdpowiedzUsuńroroDolls