Po cichu zebrałam troszku sił, by mi się zachciało pewnego dnia pożyczyć aparat. A któregoś następnego spróbować go użyć. Dawno tego nie robiłam :)
Głównie napływały do mnie Barbie - fashionistki dla buziek i mtmki dla ciał. Dzięki temu powstało sporo artykułowanych hybrydek, jak i (siłą rozpędu) te na sztywnych korpusach (niektóre w całkiem niezłych pozach). Choć moje modyfikacje miały na celu pozyskanie najciekawszych lalek na ruchomych ciałkach, to okazało się, że te sztywne "efekty uboczne" też bardzo mnie urzekają.
Jedną z lalek, które nie załapały się na dobry przeszczep była LA Girl. W pewnym momencie okazało się, że Azjatkę mtm jest ciężko dostać i panna o twarzy Skipper będzie musiała jeszcze trochę poczekać, być może na inną dawczynię. Aby było jej milej, posadziłam ją na również sztywnym ciele Neko fashionistas. Przynajmniej może teraz ładnie pozować na półce, a i mnie będzie się przyjemniej patrzyło, jak już zawędruje tam wzrokiem.
Pannę zupełnie przypadkiem ubrałam w żółtą sukienkę, która była przeznaczona dla grubszego ciałka lalki boho z dodatkowym ciuszkiem(jeden z ciekawszych zestawów, ale na nią przyjdzie czas później).
Nie spodziewałam się, że danie mocno żółtego do blado żółtego z różem da takie miłe połączenie. La Girl wydaje się być jeszcze bladsza.
Przepraszam za średnie warunki sesyjne, ale to był taki spontaniczny impuls, że muszę już, teraz, światło nie ważne, później mi się nie zechce, szukając innego miejsca to mi się odechce, a przecież jakoś trzeba się kopnąć, żeby nadrobić. Niby nikt mnie nie ciśnie, poza moimi własnymi założeniami, ale nawet jak ich nie wypełniam, to mam poczucie winy, niepowodzenia i braku dyscypliny.
Tak więc łapcie te moje wypocone i ciężko wyczekane zdjęcia i delektujcie się moim powrotem.
Pozdrawiam :)